czwartek, 6 kwietnia 2017

Epilog


     Dzięki ostrzeżeniu z przyszłości udało się zapobiec rezurekcji Freezera. Dla Ziemi nastały więc wreszcie czasy upragnionego pokoju, a ludziom dane było skupić się na odbudowaniu tego, co uległo zniszczeniu podczas wojny z Czarnym Wojownikiem. Era Zamętu, jak zwykli ją teraz nazywać, pozostawiła ich społeczeństwo na skraju wyniszczenia; zarówno gospodarczego, jak i ekonomicznego. Ci, którym Shenron zwrócił życie, przebudzili się nagle w świecie niemalże całkiem pozbawionym infrastruktury, miast, a nawet granic krajów. I o ile smok zadbał o to, by ziemska fauna i flora odrodziły się w pełni rozkwitu, tak całą resztę pozostawił w rękach ludzkości.
Kolejne dni i miesiące mijały pod znakiem ciężkiej pracy, a gdy w końcu upłynął pełen rok, kryształowe kule raz jeszcze obudziły się ze swojego snu.
Jednakże…
- Nie działa?! – Piccolo obnażył kły i solidnie potrząsnął smoczym radarem. Nadaremno. Jego wyświetlacz pozostał pusty, zupełnie jakby zabrakło mu sygnału.
- Och, wręcz przeciwnie. – Profesor Briefs wsunął do ust wykałaczkę. – Sprzęt jest w pełni sprawny. To kule lepiej się kryją.
- Kryją? Przecież to absurdalne! To przedmioty, nie decydują o sobie.
- Podejrzewam, że wraz z pojawieniem się Smoczych Strażników znacznie zyskały na sile. To oni mogą być odpowiedzialni na powstanie barier, które blokują radar. Dende mówił, że ich zadaniem jest chronienie kul przed niepowołanymi osobami.
Nameczanin zmarszczył nos i ścisnął urządzenie w szponiastych dłoniach. Mężczyzna miał rację, wiedział o tym, ale wciąż jeszcze żywił nadzieję, że wynalazek Briefsów jakimś cudem wysłucha jego próśb. Bo przecież…
- Przecież my nie jesteśmy niepowołanymi osobami. Oni to wiedzą.
Profesor westchnął i zaczął grzebać po kieszeniach fartucha w poszukiwaniu papierosów.
- Piccolo… Musisz wziąć pod rozwagę to, że ci, o których mówisz, odeszli. Myślę – nie, jestem pewien – że to już nie są nasi bliscy i przyjaciele. To tylko ich projekcje.
Znużony głos Briefsa rozbrzmiewał mu w uszach jeszcze długie godziny po spotkaniu. Dende też go przed tym przestrzegał. Mimo że Smoczy Strażnicy posiedli ciała poległych, nic nie wskazywało na to, by poza wyglądem mieli z nimi cokolwiek wspólnego. Składając swe życia w szpony Shenrona, Gohan i pozostali wyrzekli się zarówno prawa do pobytu w zaświatach, reinkarnacji, jak i wspomnień z ludzkiego życia. Tak uważał młodszy Nameczanin. Ale ten starszy ciągle jeszcze nie mógł się z tym pogodzić.
Po nocy spędzonej pod rozgwieżdżonym niebem, Piccolo powitał chłodny świt. Siedząc po turecku na ziemi, owinął się ciaśniej peleryną i z tej perspektywy obserwował jak górską kotlinę zalewają pierwsze promienie słoneczne. Medytacja nie przyniosła mu ani spokoju, ani pomysłu na to, jak najszybciej wytropić kule. Profesor Briefs obiecał wznowienie prac nad nowym modelem radaru, ale…
- Pogódź się z tym, że kryształowe kule ujawnią się dopiero wtedy, gdy same uznają to za stosowne, chłopcze.
Piccolo zgrzytnął zębami na słowa Kamiego, ale nie odpyskował mu. Wiedział, że starzec ma dużo racji. Wizja wyprawy na Nową Namek przybierała coraz realniejszy kształt w jego głowie. Porunga na pewno przywróciłby ład w piekle, a może także przedstawił mu sposób odnalezienia ziemskich kul. Nameczanin zacisnął pięść i wstał gwałtownie. Musiał odszukać Goku i zmusić go do wycieczki w kosmos.
Wtem, niczym wywołany z lasu wilk, Saiyanin pojawił się tuż przed nim. Piccolo zdążył tylko wytrzeszczyć oczy, nim palce Goku zacisnęły się na jego nadgarstku.
- Chodź, muszę ci coś pokazać!
Gwałtowny błysk światła przeniósł ich w góry Paozu. Nameczanin wzdrygnął się i otrząsnął po nieplanowej teleportacji; w jej trakcie żołądek jak zwykle podszedł mu do gardła. Wylądowali dokładnie przed domem Sona, ale ten bez słowa wyjaśnienia pociągnął go w przeciwnym kierunku – wprost do szumiącego cicho lasu. Tam do uszu Piccolo zaczął dobiegać śpiewny, dziecięcy głosik, wypływający spomiędzy drzew, które grodziły im drogę. Na jednym z nich, kątem oka, Nameczanin dostrzegł tabliczkę ze znakiem wojownik.
Gdy w końcu przedostali się przez labirynt zieleni, trafili na siedzącą na ziemi Pan, którą oprócz nucenia absorbowało także układanie świeżo zerwanych kwiatków w jakiejś zmyślnej konfiguracji. Tuż przy niej, na zwalonym pniu drzewa, znajdował się ktoś jeszcze.
Piccolo stanął jak wryty.
- Gohan?
- Pojawił się już wczoraj, ale Pan dopiero dzisiaj nam o tym powiedziała. – Goku uśmiechnął się lekko i wreszcie puścił Nameczanina wolno. – Chyba chciała go mieć przez chwilę tylko dla siebie.
Siedząca obok dziewczynki istota podniosła się powoli i skinęła im głową na powitanie. Jej ciało bezsprzecznie należało do Gohana, chociaż po śmierci zaszły w nim pewne utrudniające rozpoznanie zmiany. Twarz chłopaka nosiła teraz ostrzejsze rysy, zupełnie jakby ktoś wyciosał je w kamieniu. Smoczy Strażnik miał na sobie czarno-białe hanfu, przewiązane pasem i o szerokich rękawach, które kryły dłonie. Z pokrowca na jego plecach wystawał kij bojowy, identyczny temu, którym Goku posługiwał się w dzieciństwie.
Aura otaczająca Gohana była zupełnie różna od tej, która towarzyszyła mu za życia.
- Przez wzgląd na naszą wspólną historię, ten jeden raz Shenron pozwolił mi zachować wspomnienia. Ojcze. – Wzrok chłopaka przesunął się z Goku na Piccolo. – Mistrzu. Witajcie ponownie.
- Jesteś… – Nameczanin odkrył, że brakuje mu słów.
- Inny? To prawda. Dalej mi teraz do człowieka niż wtedy, gdy byłem pół-kosmitą. – Gohan uśmiechnął się delikatnie. – Mój stan można porównać do bodhisattwy, jako że opuściłem już śmiertelne ciało, ale nigdy nie dotarłem w zaświaty.
- Ale przecież ty nie troszczysz się o ludzi. Troszczysz się o kryształowe kule – wytknął mu zaraz Piccolo, a chłopak ponownie skinął głową i wskazał na kij na swoich plecach.
- Mam obowiązek dopilnować, by spoczywały w pokoju. Nikt, kto okaże się niegodzien, nie ma prawa położyć na nich ręki. I nie zrobi tego, jeśli nie pokona mnie w boju. W tym momencie kula jest częścią mnie. Ale gdy zgodzę się ją przekazać, to ja znajdę się w jej wnętrzu.
- To dlatego radar nie jest w stanie ich wykryć!
O ile dla Piccolo wszystko stało się nagle jasne, o tyle Goku wciąż próbował nadążyć za napływającymi do niego informacjami i złożyć je w całość. Poddał się w końcu, ale podszedł do syna i zacisnął dłoń na jego ramieniu.
- Przepraszam, że nie było mnie przy tobie, gdy najbardziej tego potrzebowałeś – powiedział ze skruchą. – Tak jak przewidziałeś, kolejny raz podjąłem pochopną decyzję i zrzuciłem wszystko na twoje barki. I w efekcie tego…
Gohan potrząsnął głową i też umieścił dłoń na jego ramieniu.
- To ja powinienem cię przeprosić, ojcze. Za to co powiedziałem na Nowej Namek… Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę z tego, jak niesłusznie cię oceniłem. Zarówno twoja obecność, jak i nieobecność, pozwalały mi się kształtować. To one uczyniły mnie tym, kim byłem na końcu.
- Ale…
- W tej wojnie udało mi się przekroczyć kolejny limit. Zaszedłem dalej niż kiedykolwiek wcześniej. Gdybym mógł teraz cofnąć czas, to nie zmieniłbym nic. Spełniłem własne ambicje i wreszcie odnalazłem w sobie to, czego wcześniej nie dostrzegałem. Więc nie przepraszaj mnie, ojcze. To była moja walka i stoczyłem ją tak, jak uznałem za słuszne.
- On ma rację, Son. – Piccolo uśmiechnął się krzywo i skrzyżował ręce na torsie. – Nie obwiniaj się za jego sukces.
Goku bił się jeszcze przez chwilę z myślami, ale gdy w końcu przemówił, głos Saiyanina był pewny:
- Nie mógłbym być z ciebie bardziej dumny, Gohanie. Tam, gdzie my potrzebowaliśmy rytuałów i cudzych ki, tobie wystarczył twój własny potencjał.
- Zawdzięczam to wam obu. – Chłopak odwzajemnił uśmiech Piccolo, po czym zwrócił się do zajętej kwiatkami córki. – Prawda, Pan? Zostawiam cię w dobrych rękach.
 Dziewczynka uniosła głowę i obdarzyła go bezzębnym grymasem aprobaty. Gohan wyciągnął rękę w przód, a w jego dłoni zmaterializowała się kryształowa kula. W momencie, w którym się pojawiła, chłopak zaczął się robić przezroczysty. Piccolo przyjął ten podarek z dużym wahaniem.
- Smoczy radar nie będzie już więcej pomocny. Aby ułatwić wam zadanie, poprosiłem Shenrona, by tym razem pozwolił nam pojawić się w miejscach, z którymi byliśmy związani za życia. Pozostali również zachowali wspomnienia.
- A co jeśli ktoś nie miał takiego miejsca? – spytał Nameczanin.
- Obserwujcie gwiazdy. – Niknący Gohan odwrócił się do odejścia i wolnym krokiem ruszył przed siebie. Pan wstała z ziemi i pomachała mu na pożegnanie. Zupełnie jakby doskonale rozumiała co się dzieje. – Gdy spotkamy się następnym razem, nie będziemy już posiadać wspomnień. Nie będziemy już tymi osobami, które znaliście. I nie zawahamy się zabić.
To powiedziawszy, Gohan po prostu rozpłynął się na tle lasu.
Goku wziął wnuczkę na ręce. Dziewczynka zaczęła upychać pojedyncze kwiatki w jego włosach, a Saiyanin pozwolił na to z sentymentalnym uśmiechem, po czym zwrócił się do Piccolo:
- Mogę iść z tobą?
- Masz jakieś życzenie do spełnienia?
- Nie. Ale chcę się pożegnać.

>*<

Genialny Żółw czekał na nich na swojej wyspie. Oolonga odnaleźli w pobliżu wioski Aru. Poproszony o pomoc Yamcha zaprowadził ich w góry, do ulubionego miejsca treningów Tien Shinhana i Chiaotzu. W kwestii Bulmy, Piccolo i Goku zwrócili się z zapytaniem do członków jej rodziny.
Podążając za brykającą niczym pasikonik Brą i znacznie spokojniejszym Trunksem, wojownicy dotarli do podmiejskiego lasu i skrytego między kwitnącymi wiśniami jeziorka. Królujący w tej enklawie słodki zapach wwiercał się w ich nozdrza i przyprawiał o zawrót głowy.
- Mama uwielbiała przyjeżdżać tu na weekendy – wyjaśnił chłopiec. – Telefony nie mają tu zasięgu i nikt z firmy nie mógł jej przeszkadzać!
Mijając jedno z drzew, Piccolo zauważył na nim drewnianą tabliczkę opatrzoną znakiem mędrzec.
- Jesteśmy blisko – mruknął do Goku i pokazał mu swoje znalezisko.
- Ech? Bulma by się obraziła. To do niej nie pasuje.
- Widać smok jest staroświecki.
Stanęli nad taflą jeziora i zaczęli się rozglądać w tej iście malowniczej scenerii, w której zieleń mieszała się z bielą i różem. Bra przytrzymała się nogawki Goku i przygryzłszy koniuszek języka, usilnie próbowała przysunąć do siebie nogą wystający z wody kamień. Trunks podparł się pod boki.
- I co teraz?
- Dobre pytanie. Powinna tu być. – Goku podrapał się w kark. – Wszyscy inni pokazali nam się bez proszenia… Ale w końcu to kobieta, na pewno się spóźnia!
- Co ty mi tu sugerujesz?! – Coś poruszyło się w koronie górującej nad nim wiśni, a zaraz potem Saiyanin oberwał pięścią w głowę. Krzyknąwszy z wyrzutem, Goku obrócił się raptownie.
- Bulma!
- A któżby inny? – burknęła, otrzepując się z różowych płatków.
Podobnie jak w przypadku pozostałych Smoczych Strażników, wygląd kobiety uległ zmianie. Chociaż znajoma twarz nadal sprawiała wrażenie łagodnej, po głębszym przyjrzeniu się można było w niej dostrzec pewną surowość, a nawet i dzikość. Coś chochliczego kryło się w uśmiechu i oczach Bulmy, a na dokładkę u jej boku zwisał złowrogi fu. Ostrze topora lśniło w przedzierającym się przez korony drzew słońcu. Broń sprawiała wrażenie ciężkiej, ale kobieta obchodziła się z nią jak z piórkiem.
- Mama!
Bra podbiegła do Bulmy, w ogóle nie zważając na dziwaczny ubiór i topór rodzicielki. Kobieta kucnęła zaraz na ziemi i pochwyciła ją w serdeczny uścisk. Trunks zbliżył się nieco ostrożniej, z obawą wypisaną na twarzy. Kiedy jednak matka uniosła na niego wzrok, chłopiec wybuchł płaczem i rzucił się jej na szyję.
- Tak się cieszę, że jesteś cały i zdrowy – wyszeptała Bulma i pocałowała go w czoło. Goku uśmiechnął się na ten widok i przekrzywił głowę.
- Dobrze cię znowu widzieć.
- Was również. A zwłaszcza moje szkraby. – Bulma pogładziła dzieci po włosach, po czym wstała. Jej hanfu było tego samego koloru co tafla jeziora, a przy każdym ruchu jego materiał szumiał, niemalże imitując dźwięk płynącej wody. – Przyszliście po moją kulę?
Do gąszczu wdarł się podmuch wiatru, który strącił z gałęzi więcej różowych płatków i zaraz porwał je do tańca. Wzrok kobiety spoczął na Vegecie, który dotąd jako jedyny nie podszedł bliżej. Saiyanin stał oparty o pień drzewa w głębi lasu, z ramionami założonymi na torsie i nogami skrzyżowanymi przed sobą. Wpatrywał się w Bulmę mrocznie i intensywnie, ale nic nie wskazywało na to, że zamierza zamienić z nią choć słowo. Kobieta uśmiechnęła się lekko i na powrót kucnęła przy dzieciach.
- Masz się teraz opiekować swoją siostrzyczką, Trunks. A ty masz pilnować tego urwisa. Może i jest od ciebie starszy, ale to nie znaczy, że mądrzejszy. A już szczególnie oboje musicie uważać na tatę. On potrzebuje najwięcej uwagi i troski…
Vegeta prychnął na te słowa i ostentacyjnie spojrzał w przeciwnym kierunku. Bulma wsunęła dłoń w rękaw hanfu i wyjęła z niego swoją kryształową kulę. Podała ją Brze i jeszcze przez chwilę obie zaciskały na niej palce, dzieląc spojrzenia nieprzeznaczone dla nikogo innego.
- Do zobaczenia za jakiś czas – szepnęła Bulma.
Zaraz potem wstała i uniosła rękę w geście pożegnania. Vegeta zacisnął zęby i gdy znów na nią spojrzał, ciało kobiety momentalnie zmieniło się w wodę, a ta z głośnym pluskiem opadła na dno jeziora. Saiyanin wykonał gwałtowny krok w przód, po którym jego but zarył się głęboko w ziemię. Trunks wypuścił ze świstem powietrze z ust. Bra natomiast uśmiechnęła się wesoło i przycisnęła do siebie kryształową kulę – zupełnie jakby w ten sposób trzymała się obietnicy, którą złożyła jej matka.
Ryk zaczął się dopiero wtedy, gdy Piccolo musiał dziewczynce rzeczoną kulę odebrać. Kiedy to się w końcu udało, a on cudem umknął przed morderczym spojrzeniem Vegety i jeszcze bardziej morderczym spojrzeniem zasmarkanej panienki, Nameczanin oficjalnie stał się właścicielem sześciu z siedmiu magicznych przedmiotów.
Mimo dobrych intencji, nikt nie potrafił dać mu wskazówek odnośnie miejsca spoczynku ostatniej kuli. Piccolo postanowił zatem skorzystać z rady Gohana i wybrawszy się w odpowiednio odludne miejsce, kolejną noc spędził na obserwacji nieboskłonu. Nameczanin nie wiedział jakiej podpowiedzi lub znaku może się spodziewać, więc musiał pozostać wyczulony na każdą okoliczność. Gwiazdy zdawały się go przedrzeźniać, mrugając do niego leniwie ze swojego królestwa.
Pierwsza noc nie przyniosła żadnych rezultatów. Podobnie druga. Dlaczego baby zawsze się spóźniają? Dopiero tej trzeciej wydarzyło się coś, przez co Piccolo poderwał się na równe nogi. Co prawda słyszał kiedyś o wędrujących konstelacjach od Dendego, ale był przekonany, że tego typu zjawiska nie są widoczne z Ziemi.
A jednak, oto na jego oczach niektóre z gwiazd zaczęły się poruszać, stopniowo tworząc efekt fali. Droga Mleczna wyglądała jakby ożyła. Piccolo wzbił się zaraz w powietrze i podążał za tym niesamowitym astronomicznym tsunami aż do świtu. Gdy gwiazdy znikły wreszcie z nieba, zastąpione przez promienie słońca, Nameczanin wylądował u stóp Heng Shan. Uniósłszy wzrok, dostrzegł kilku mnichów, którzy zamiatali drewniane pomosty prowadzące do świątyni.
To zdecydowanie zbyt blisko ludzi, jak na jej gust.
Piccolo ponownie wzbił się do lotu i skierował na sam szczyt góry – a tam, na tle wschodzącego słońca i wśród podmuchów silnego wiatru, znalazł dokładnie to, czego szukał.
Przybita do skały tabliczka nosiła napis królowa małp. Stojąca nieopodal Ttuce odwróciła się do Nameczanina przez ramię. Wyglądała dokładnie tak samo, jak podczas ich pierwszego spotkania. Jej prawa ręka nie była już mechaniczna, a spod szat Saiyanki wyłaniał się jasny ogon.
Ttuce odgarnęła z twarzy trzy dłuższe kosmyki włosów, które na nowo miała zapuszczone tuż przy karku, i uśmiechnęła się dziko. Dłoń położyła na rękojeści miecza, wystającego z pokrowca na jej plecach.
- No wreszcie. Wiesz, że musisz ze mną walczyć?

>*<

Upłynęło trochę czasu nim urządzono kolejny Tenka-ichi Budōkai. W następnych latach sytuacja na Ziemi została już jednak opanowana do tego stopnia, że turniej mógł się odbywać regularnie. Ludzie zdawali się na nowo odnaleźć w sobie pasję do sztuk walki. Zupełnie jakby incydent z Czarnym Wojownikiem zaszczepił w nich wolę do kształcenia się w kwestii samoobrony.
Tego pamiętnego dnia Vegeta stał w drzwiach szatni i spoglądał na arenę, na którą do dźwięków trąbki i okrzyków zachwyconych fanów wkraczała Bra. Panienka Briefs zdążyła już wyrosnąć i spoważnieć, chociaż nie była jeszcze nawet nastolatką.
Ubrana w elastyczny strój i z wysoko upiętymi włosami, dziewczynka uniosła ręce w geście zwycięzcy. Tłum na trybunach zarżał, niemalże zagłuszając prowadzącego imprezę komentatora:
- A oto i ona! Wywodząca się z dōjō Briefs, wyczekiwania i niepokonana, ulubienica i pogromczyni tysięcy – BRA BRIEFS!
Dziewczynka opuściła ręce i zacisnęła pięści. Na jej twarzy odmalował się chłodny uśmiech, a oczy zaskrzyły z pobłażliwego rozbawienia. Pozbawiona matczynej obecności, Bra wdała się w jedynego rodzica, jaki przy niej pozostał – swojego ojca.
- Już niedługo rozpocznie się ostatnia walka z serii młodzików. Zawodniczka, która się do niej zakwalifikowała, stawi czoła naszej idolce! Przypominamy, że jak co roku, nagrodą za zwycięstwo nad Brą jest możliwość bezpłatnego dołączenia do dōjō Briefs! Jak dotąd nikt nie zaskarbił sobie tego zaszczytu w boju, ale może właśnie ten turniej okaże się być przełomowym?! Jak sądzisz, czempionie? – Komentator pochylił się do Bry z mikrofonem. – Młoda Futawari dość ostro nawywijała w kwalifikacjach! Czy ma szansę cię pokonać?
Bra zacisnęła pięści tak mocno, że jej pozbawione palców rękawice aż zatrzeszczały.
- Po moim trupie.
Vegeta uśmiechnął się pod nosem, słuchając jak komentator obraca te słowa w żart. Nie byłoby mu do śmiechu, gdyby Bra użyła w starciu pełnej mocy i obróciła zapełnione trybuny w pył. Książę spędził długie godziny na tym, by nauczyć ją samokontroli, ale ta pozostawała wciąż jedyną rzeczą, z jaką dziewczynka miała problem.
- Goku siedzi jak na szpilkach. – Piccolo oparł się o ramę drzwi i skrzyżował ręce na torsie. – Jeśli ten chłopiec rzeczywiście tu jest…
Vegeta nawet nie spojrzał na Nameczanina, podobnie jak na wzburzoną Osiemnastkę, która właśnie do nich dołączyła.
- Powinieneś zaniżyć wymagany próg umiejętności. Przecież to oczywiste, że żaden Ziemianin nie pokona Bry – oświadczyła oskarżycielskim tonem. – Przez ciebie tracimy klientów!
- To że ty godzisz się uczyć miernoty nie znaczy, że ja muszę pójść w twoje ślady – odgryzł się zaraz, a Osiemnastka zmrużyła oczy.
- Gdybym nie godziła się trenować tych miernot, to nasze dōjō świeciłoby pustkami! Nie taka jest jego idea!
- Przecież są jeszcze Trunks, Goten, Pan i Marron…
- Sztuczny tłum! Na nich nie zarobimy!
- I tak masz pięćdziesiąt procent od całego biznesu, więc nie jęcz mi tu, kobieto! – Vegeta zadarł brodę i ostentacyjnie przestał poświęcać Androidce uwagę. Ta zjeżyła się jeszcze, syknęła coś o podwyżce za straty moralne i odmaszerowała. Książę odetchnął z ulgą. Osiemnastka zawsze potrafiła wprowadzić go w nerwowy nastrój. Mimowolnie pomasował złamane przez nią niegdyś ramię.
Zaobserwował jak Androidka zajmuje miejsce na trybunach obok Marron, Krillana i Chi-Chi, a z głębi korytarza dobiegł go odgłos kroków. Wystrojona w damski garnitur Videl pojawiła się w towarzystwie Pan, która zwisała jej z ramienia i zanosiła błagalne prośby wprost do matczynego ucha:
- Ale w przyszłym roku też mogę wziąć udział w turnieju, prawda? Praaawda? Maaamooo. Może ja pokonam Brę!
- Tak, jeśli tylko najpierw poprawisz swoje oceny – odparła Videl ku zgrozie córki, po czym uśmiechnęła się serdecznie na widok Piccolo i Vegety. – Spotkamy się po ceremonii wręczenia nagród. Muszę jeszcze pomóc ojcu w formalnościach. Ciągle o czymś zapomina… A właśnie, kwiaty. – Westchnąwszy, klepnęła się w czoło i udała dalej, zostawiając Pan w szatni.
- Widziałaś gdzieś Siedemnastkę i Yamchę? – spytał Nameczanin, a dziewczynka wskazała kciukiem na korytarz.
- Rozdają autografy na parkingu. Ich fanklub przyjechał z zagranicy!
- Co za divy – burknął Vegeta.
- Mama mówi, że obaj przechodzą kryzys wieku średniego. – Pan wyszczerzyła łobuzersko zęby, a Piccolo uśmiechnął się pod nosem. Zaskakujące, że dziewczynka zdawała się być absolutnym przeciwieństwem Gohana, a jednocześnie z dnia na dzień stawała do niego coraz bardziej podobna.
Tymczasem po zupełnie przeciwnej stronie kompleksu, w którym odbywał się turniej, pewien bardzo zdenerwowany chłopiec przestępował z nogi na nogę i czuł, że zaraz chyba zemdleje. Po jego ciemnej skórze spływały kropelki potu, które nie miały nic wspólnego z panującą tego dnia temperaturą. Z miejsca, w którym stał, doskonale było widać arenę i część trybun. Tylko jedna walka dzieliła uczestników od zakończenia konkursu młodzików. Wtedy to miały rozegrać się finałowe pojedynki starszych zawodników.
Chłopiec wziął kilka uspokajających oddechów. Po raz kolejny tego dnia zaczął się zastanawiać, czy też nie powinien walczyć z dziećmi. W końcu nie był jeszcze pełnoletni, o czym oczywiście nie raczył poinformować organizatorów przy zapisach… Nie. Musiał wziąć się w garść. W końcu przyjechał tu po pieniądze.
- Dla ciebie!
Chłopiec aż się wzdrygnął. Spojrzał w bok, a potem znacznie niżej, aż wreszcie jego wzrok spoczął na dziewczynce, która wyciągała ku niemu błyszczący kamyk.
- Dla… Dla mnie?
- Na szczęście! Żebyś się tak nie bał.
- Nie boję się! – obruszył się natychmiast i zmarszczył brwi. Niezrażona dziewczynka uśmiechała się do niego przyjaźnie i wyraźnie nie zamierzała odpuścić. Chłopiec wziął kamyk z wahaniem i zacisnął na nim palce. – Dziękuję… chyba.
- Nie ma za co! – ćwierknęła i kucnęła na trawie, zaczynając szukać kolejnego. – Będziesz walczył z dorosłymi, prawda? Jak masz na imię?
- Jestem Uub. A ty?
- Tonda! Tonda Futawari. Mam trochę ponad sześć lat, prawie dziesięć!
- Chyba siedem – burknął, jeszcze bardziej marszcząc brwi. – I to ty jesteś tą dziewczynką, która ma walczyć z Brą Briefs?
Tonda pokiwała głową z entuzjazmem.
- Nie mogę się doczekać! Słyszałam, że jest silna!
- Okej, gdzie są twoi rodzice? – Uub rozejrzał się na boki. – Oni chyba nie wiedzą co robią… Przecież Bra cię zmiażdży.
W tym momencie pojawił się komentator i poprosił Tondę za sobą, a dziewczynka życzyła Uubowi powodzenia i w podskokach udała się w kierunku areny. Chłopiec spojrzał za nią z powątpiewaniem.
- Mam nadzieję, że przeżyjesz…
Vegeta wyprostował się, gdy komentator zaanonsował drugą zawodniczkę.
- Aj, aj, wygląda na to, że jesteśmy w samą porę! – wykrzyknął Siedemnastka, wkraczając do szatni w okularach przeciwsłonecznych na nosie i z rozmazanym śladem szminki na policzku. Tuż za nim podążał wytatuowany Yamcha, a następnie kilka kolejnych osób, którym książę nie chciał teraz poświęcać ani odrobiny uwagi.
- Nie powinniśmy iść na trybuny? – spytał Goten, ściągając koszulkę i zaglądając do swojej sportowej torby w poszukiwaniu gi. – Będzie lepszy widok.
Chłopak wyraźnie oczekiwał poparcia ze strony Trunksa, ale ten był zbyt zajęty suszeniem zębów do Mai, żeby w ogóle usłyszeć jego słowa. Dziewczyna natomiast miała na twarzy wypisaną żywą niechęć do dzieci i zaraz podparła ścianę plecami, zaczynając poprawiać makijaż.
- Nie rób takiej miny, bo ojciec się za ciebie wstydzi – powiedziała sucho, koniuszkiem palca nanosząc błyszczyk na usta, a Trunks roześmiał się nieco bezradnie i odruchowo zmierzwił swoje długie włosy. Goten wywrócił oczami, a dziewczyna zamknęła z trzaskiem lusterko i podparła się po boki. – Nie zalecaj się, tylko przebieraj, drogi panie! Chyba nie zamierzasz walczyć w tym stroju?
- Proszę państwa, TONDA FUTAWARI! – zagrzmiał komentator.
Vegeta zacisnął dłoń na framudze drzwi.
Dziewczynka, która weszła na arenę, miała jasne włosy swojej matki i czarne oczy ojca. Stanąwszy naprzeciwko Bry, ukłoniła jej się, składając ręce przed klatką piersiową. Panienka Briefs zareagowała na to kpiącym wykrzywieniem ust. Ani myślała odpowiedzieć na pozdrowienie.
- Oto i ona. Jest Saiyanką? Ziemianką? Czy czymś zupełnie innym? – szepnął Piccolo.
Przed laty Shenron spełnił jego życzenia dotyczące równowagi w piekle i przywrócił do życia Enmę Daiō. Wtedy Nameczaninowi pozostała ostatnia prośba, która była chyba jedną z najdziwniejszych, jakie smok usłyszał w całej swojej karierze:
Chcę żebyś dał życie dziecku, które z mojej winy nigdy się nie urodziło.
- Serce na pewno ma saiyańskie. – Na twarzy Vegety pojawił się cień uśmiechu, gdy dziewczynki przybrały już bojowe pozy, a komentator zaczął odliczanie do walki. – Co do reszty… Zaraz się przekonamy.

>*<

- FUTAWARI!
Tonda poderwała głowę z ławki i rozejrzała się półprzytomnie wokoło. Zamrugała, a rozmyte plamy, które dotychczas widziała, zmieniły się w zwrócone w jej stronę twarze uczniów. Zmarszczyła nos. To znaczyło, że jest w tarapatach. Plastikowa linijka opadła z trzaskiem na drewniany blat, a dziewczyna aż się wzdrygnęła i wreszcie uniosła wzrok. 
- Zadałem ci pytanie, Futawari! – ryknął nauczyciel, który górował nad nią niczym kat nad ofiarą. – Długo mam jeszcze czekać na odpowiedź?!
- Um… – Tonda odgarnęła włosy z twarzy i uśmiechnęła się przepraszająco. – Spaghetti?
Zbiorowe westchnienie przetoczyło się przez klasę, a nauczyciel eksplodował:
- TO JUŻ TRZECI RAZ W TYM TYGODNIU, FUTAWARI! NIE BĘDĘ TOLEROWAŁ SPANIA NA MOICH LEKCJACH!
Rozbrzmiał dzwonek wieńczący zajęcia, a Tonda z westchnieniem ukryła twarz w dłoniach. Wiedziała czego może się teraz spodziewać.
- Ugh.
- Dobra robota, gwiazdo. Jak kiedyś stąd wyjdziesz, to daj znać – mruknął jeden z uczniów i przed wyjściem z klasy rzucił w nią papierową kulką. Dziewczyna schwyciła ją właściwie bez patrzenia i rozwinęła.
Wyścig – 03:00. Poniedziałek. Spotkanie tam gdzie zwykle.
- I niby jak mam się wysypiać?! – rzuciła za nim ochryple, a chłopak odwrócił się do niej w drzwiach i skłonił teatralnie.
- Godzina szatana! Nie spóźnij się!
- FUTAWARI! – zagrzmiał ponownie nauczyciel, tym razem ze swojego kantorka, a chłopak zniknął pośpiesznie na korytarzu. – WIESZ CO MASZ ROBIĆ!
Tonda spędziła następną godzinę na zapisywaniu tablicy jednym, powtarzającym się zdaniem: Nie będę spać na lekcjach.
Kiedy nauczyciel uznał karę za odbytą, dziewczyna pognała do łazienki, w której przebrała się z mundurka w dużo bardziej wygodne szorty i koszulkę z wizerunkiem Nikiego Laudy. Upchnąwszy szkolne wdzianko do plecaka, poprawiła jeszcze ostrzyżone na boba włosy, po czym ruszyła korytarzem do wyjścia na podwórze. Po drodze jej uwagę jak zwykle przykuła uczniowska gazetka umieszczona na ścianie głównego hallu. W tym tygodniu poświęcono ją Erze Zamętu, a konkretnie bohaterom, dzięki którym ludzkość przetrwała.
Z biegiem lat coraz trudniej było ustalić, co dokładnie wydarzyło się podczas wojny, która ogarnęła Ziemię. Oficjalna wersja wydarzeń mówiła o wrogiej rasie kosmicznych najeźdźców, którzy za pomocą hipnozy przejęli kontrolę nad ludźmi i zmusili ich do stopniowej autodestrukcji.
Tonda podeszła bliżej gazetki i utkwiła wzrok w zdjęciu, które widziała już wcześniej kilka razy. Był to bardzo niewyraźny kadr, pochodzący z przerwanej transmisji telewizyjnej, w czasie której niegdysiejszy mistrz sztuk walki – Satan – przedstawiał swoich towarzyszy i obrońców planety.
Na tym ujęciu rozpoznanie twarzy zgromadzonych było niemalże niemożliwe, mimo tego, że przecież kilku z nich zostało celebrytami. Tonda potrafiła przywołać w pamięci imię Yamcha, czy dziwny pseudonim – C-17. Zaangażowanie Capsule Corporation w to przedsięwzięcie również nie stanowiło żadnej tajemnicy. Wszyscy wiedzieli, że podczas jednej z walk życie straciła ówczesna prezes korporacji – Bulma Briefs. Jej rodzina od lat zgodnie odmawiała komentarzy na ten temat i niczemu nie zaprzeczała, ale też niczego nie potwierdzała.
Dziewczyna wbiła wzrok w jedną z drobniejszych i wyraźnie kobiecych postaci, która stała całkiem na pograniczu sceny, zwrócona bokiem do kamery. Tuż przy niej znajdował się potężny mężczyzna o długich włosach. Futawari nie była pewna, ale wydawało jej się, że tożsamość tych dwóch wojowników nigdy nie została ustalona. Wszystko wskazywało na to, że oboje zginęli.
Tonda w końcu opuściła budynek liceum. Na placu przed szkołą znajdowało się kolejne przypomnienie o czasach, w których jeszcze nie żyła – pomnik młodego mężczyzny, patrona ich placówki. Tabliczka umiejscowiona u jego stóp głosiła:
W tym miejscu poległ i na czas wojny został pochowany Son Gohan.
Ciemność jest niezbędna, aby gwiazdy mogły świecić.
Córka Satana, Videl, była fundatorką szkoły. To ona zadbała o to, by pamięć jej męża została uczczona w taki, a nie inny sposób. Tonda wyczytała kiedyś w encyklopedii, że przed wybuchem wojny Son Gohan zaczął pracę jako wykładowca na jednym z uniwersytetów państwowych i że to właśnie edukacji zamierzał poświęcić swoje życie.
Sprawdziwszy godzinę na zegarku, Futawari uznała, że ma jeszcze dużo czasu do obiadu. Czym prędzej pobiegła więc do szkolnego sklepiku, gdzie wydała ostatnie pieniądze na przekąski. Zapełniwszy pusty dotąd brzuch, spacerowym krokiem udała się w kierunku zoo. Przyjemna pogoda zachęcała do pozostania na świeżym powietrzu.
Po dotarciu na miejsce, Tonda miała już wejść na teren ogrodu zoologicznego, gdy nagle uświadomiła sobie, że przecież dopiero co się spłukała. Przeklinając w duchu swój żołądek bez dna, a także ceny biletów, wycofała się z powrotem na ulicę. Spojrzała na otaczający zoo mur, a następnie rozejrzała się na boki. Stwierdziwszy, że nikt się nie zbliża ani nie patrzy, jednym susem przedostała się na drugą stronę ogrodzenia.
Wylądowała w kuckach w krzakach i zamarła tak na chwilę, z dłońmi przyciśniętymi do ziemi – nasłuchując. Jedyne dźwięki jakie do niej docierały, pochodziły z pobliskiego pawilonu dla słoni. Gdy upłynęła kolejna minuta i nikt nie podniósł rabanu, Futawari uznała, że droga wolna. Wyprostowała się i wydostała ze swojej kryjówki. I wtedy stanęła oko w oko z mężczyzną, którego włosy układały się niczym płomień zapałki, zupełnie przecząc prawom grawitacji.
- Ojej.
- Widziałem co zrobiłaś – poinformował ją, w razie gdyby mogła mieć jakiekolwiek wątpliwości.
Tonda przyjęła jedyną możliwą w tym momencie taktykę – granie głupa. Korzystając z tego, że alejka, w której się znajdowali była całkiem wyludniona, dziewczyna wyśmiała nieznajomego i otrzepawszy się z liści, wyszła na chodnik.
- Nie wiem o czym pan mówi.
- Przeskoczyłaś przez mur.
- Przez mur? Może ten trzymetrowy? – Wskazała na ogrodzenie zoo i poprawiła plecak na ramieniu. – Chyba coś się panu przywidziało. Żegnam!
Wyminęła go zdecydowanym krokiem.
- Nie potrafisz latać, prawda? – padło pytanie, a Tonda stanęła jak wryta. – To dlatego Bra Briefs cię pokonała. Widziałem waszą walkę.
Futawari odwróciła się do mężczyzny przodem. Ten spoglądał na nią chłodno, z twarzą niezdatną do odczytania. Tonda nie potrafiła nawet określić ile nieznajomy ma lat. Coś w jego oczach mówiło, że dużo więcej niż można by się spodziewać.
- Czy ja pana znam?
- Nieoficjalnie. – Mężczyzna zbliżył się do niej i skrzyżował ramiona na torsie. – Prowadzę dōjō Briefs.
Oczy Tondy rozszerzyły się, a ona poczuła jak po karku spływa jej kropla potu.
- Ach, Vegeta-san! To zaszczyt…
- Nie pieprz – parsknął i zmierzył ją nieprzychylnym spojrzeniem. – Zaniedbałaś treningi. Nie wystartowałaś w żadnym kolejnym turnieju. Dlaczego?
- Nie zaniedbałam… Po porostu zaniechałam. – Wzruszyła ramionami. – Już nie walczę.
- Dlaczego?
Tondę szybko zaczynał irytować ten jego opryskliwy ton.
- Bo się nie sprawdziłam. Zresztą, to idiotyczne! Miałam sześć lat, nie wiem co moim rodzicom przyszło do głowy, że w ogóle pozwolili mi na…
- Chcę cię trenować.
- C-co? Pan mnie chyba nie słucha. Powiedziałam, że skończyłam z walką. Już się w to nie bawię.
- No to zaczniesz od nowa. To ostatni dzwonek. Jeszcze kilka lat leżenia odłogiem i już nic z ciebie nie będzie.
- Hej! – oburzyła się i zrzuciła plecak na chodnik. Wycelowała w Vegetę palec wskazujący. – Tak się składa, że wcale nie leżę odłogiem, tylko się ścigam! Tak, dobrze pan usłyszał! Zamierzam zostać kierowcą Formuły 1!
- Ścigasz się… – powtórzył książę z powątpiewaniem i w ten sam sposób spojrzał na jej t-shirt. – Cudownie. Niby gdzie? Chyba nie słyszałem o tobie w wiadomościach sportowych.
- Ale na pewno słyszał pan o nocnych wyścigach w zachodniej dzielnicy! – triumfowała. – Tuż przy sieci transportowej. Ostatni był wczoraj, a ta cysterna…
- Aha. Czyli chodzi ci o nielegalne rajdy pomyleńców, którzy myślą, że są na planie jakiegoś idiotycznego filmu z Vinem Dieslem? Zdajesz sobie sprawę, że mogę to zgłosić na policję? Tak się składa, że mam znajomego na komendzie.
Mina Tondy nieco zrzedła.
- Ale nie zrobi pan tego… Prawda?
- Następnym razem nie odsłaniaj tak łatwo wszystkich kart – prychnął z dezaprobatą. – Beerusie, zupełnie jak matka… – wyrwało mu się, a Futawari od razu to podchwyciła i w niemałej panice zaczęła wymachiwać rękami.
- Pan zna moją mamę? O nie, jej tym bardziej proszę nie mówić! To już wolę policję!
- Po cholerę się tym w ogóle zajmujesz? – zmienił temat, chcąc jak najszybciej zamaskować swoją wpadkę. Futawari oczywiście połknęła przynętę.
- Bo jestem świetna za kółkiem! Bo to lubię!
Vegeta wywrócił oczami, w duchu prosząc niebiosa o cierpliwość.
- Dobrze, zawrzyjmy umowę. Jeśli wytrzymasz rok treningów ze mną, to sam kupię ci bolid wyścigowy. Zgoda? Będziesz mogła nawet wybrać pieprzony kolor.
Dziewczyna sprawiała wrażenie całkiem skołowanej.
- Ale… Ale… Dlaczego?
- Ten świat potrzebuje nowych bohaterów. Nowego pokolenia. Nadchodzi kolejna wojna i musimy być na nią gotowi.
- Wojna?! Jaka wojna, o czym pan…
- Zadajesz zbyt wiele idiotycznych pytań – warknął Saiyanin, a Tonda umilkła. Na chwilę. – Jest pewien chłopak, z którym chcę, żebyś się zmierzyła. Pamiętasz Uuba? Mój rywal go trenuje.
- Uub? Ale on…
- Może żyjesz zbyt krótko, by zdawać sobie z tego sprawę, ale ludzkość ma tendencję do zataczania kręgów. Prędzej czy później popełni te same błędy, co wcześniej. Każda kolejna wojna jest zawsze straszniejsza od poprzedniej. – Wyciągnął coś z kieszeni spodni i rzucił to w kierunku Futawari, gdy najmniej się tego spodziewała.
Przedmiot zamigotał w słońcu, a dziewczyna pochwyciła go z dużą zwinnością. Kiedy uniosła go do oczu, zobaczyła coś, przez co jej serce na chwilę przestało bić.
W swoich dłoniach trzymała królewski medalion. W samym środku ozdoby znajdował się przepiękny srebrny kryształ, od którego odchodziło dwanaście identycznych promieni. Gdy Futawari obróciła błyskotkę w palcach, jej oczom ukazał się wygrawerowany czerwony symbol, swym wyglądem mgliście przypominający kotwicę.
- Trenuj ze mną, a powiem ci, dlaczego widujesz go w snach.
Tonda uniosła wzrok na Vegetę, a ten uśmiechnął się cwanie.
Rzucając wyzwanie.

Koniec


I tak oto po dwóch latach dotarliśmy do końca historii. Muszę przyznać, że jestem szalenie dumna z tego, że udało mi się wytrwać w moich założeniach i że losy Ttuce ani na chwilę mnie nie znudziły. Jeśli ktoś twierdzi, że pisze wyłącznie dla swoich czytelników – kłamie. :P Pisanie jest w przynajmniej pięćdziesięciu procentach przeznaczone dla samego autora. To autor ma się w swoim tekście spełniać (jak również spełniać swoje zachcianki); bo przecież to on ma historię, którą chce, czy wręcz musi się podzielić ze światem. Jeśli dana opowieść przestaje go interesować i poruszać, dalsze pisanie jest niemożliwe, a przynajmniej w dużej mierze bez sensu (jeśli tobie się nie podoba, to komu ma?). Także w tym podniosłym momencie chciałabym życzyć koleżankom i kolegom po fachu, żeby nigdy nie zatracili pasji do tego, co robią.
Wszystkim komentującym, czytającym i odwiedzającym gorąco dziękuję za poświęcony Ttuce czas. Zostawiliście po sobie mnóstwo ciepłych i niezwykle motywujących słów, które zabieram teraz ze sobą – na podbój kolejnych projektów! Jak widzicie historia kończy się momencie, w którym… zaczyna się nowa historia. Tonda zrodziła się z mocy smoka, podobnie jak Uub, także zadaniem Vegety jest teraz odkrycie jej prawdziwej natury. Czy mu się to uda? Kto wie. Czy ktoś połasi się i postanowi zebrać kryształowe kule, bez względu na zagrożenie, jakie jest z tym związane? Bez wątpienia. I coś mówi mi, że tym kimś będzie Bra.
Przemyślałam wydarzenia, które mogłyby mieć miejsce po epilogu, także gdybyście chcieli o coś zapytać lub podzielić się swoimi przewidywaniami, to oczywiście walcie w komentarzach. Na razie nigdzie się stąd nie ruszam; muszę dokończyć kilka działów, jak i samą korektę tekstu. Poza tym każdy komentarz trafia na mojego maila, a zatem żadnego nie przegapię – nawet i za kilka lat. ;)
A tymczasem żegnam się z Wami oficjalnie i – cóż – do przeczytania!

131 komentarzy:

  1. No w sumie ciekawie się skończyło, nie powiem. Tonda, jak i Uub są zrodzeni ze smoczych kul, bardzo interesujące, no i ci smoczy strażnicy, to wszystko zapewne oczywiście wymyśliłaś ty jako autorka, nawet ciekawy pomysł, ale nie chciałbym poświęcać bohaterów oraz głównych Ziemian jako jakiś strażników, takie jest moje zdanie. Najbardziej mnie ciekawi kto powiadomił przed wskrzeszeniem Freezera, na pewno nie Kenzuran albo Sara, ale jednak ktoś to musiał być. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze coś napiszesz, a jak nie, to wiedz że na pewno ja swoje jeszcze będę ciągnąć, w swoim czasie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mirai Trunks i Mirai Ttuce w sadze Kakarotto. ;)

      Usuń
  2. Ani mi się waż kończyć to opowiadanie! Jeśli to zrobisz, to znajdę Cię i własnoręcznie... nie wiem... zmuszę do oglądania "Ukrytej prawdy". xD Albo nie! Dragon Ball Super. :D Jeśli nie mieszkasz w stolycy lub w pobliżu, to możesz tymczasowo spać spokojnie. :P

    Stworzyłaś idealny punkt wyjścia do dalszej opowieści. Nic nie będzie takie samo jak w GT, czy innych fanficach, bo w sumie trochę żeś ukatrupiła osób, więc MUSISZ to kontynuować. :) Nie możesz zostawić swoich fanów (proszę o uśmiech nr 150!) w takiej sytuacji, że coś może być kontynuowane, ale nie jest. ;)

    Z mojej strony tradycyjnie zachwyt, super fabuła, och ach, bla bla bla i w ogóle. :D Nie no, dziewczyno, talent to Ty masz. Nie tylko przyjemnie się czytało, ale również miałaś dobre pomysły na prowadzenie akcji. To sprawiło, że z niecierpliwością czekałem na kolejne rozdziały (teraz będę tak samo czekał na kolejną sagę!).

    Swoją drogą - a gdzie Krillin? ;) Wiem, że mu nogi odjęło w efekcie paraliżu, ale chyba nie zdechł znowu. Tego byłoby za dużo. :D

    Pozdrowienia!!!
    ~HardcoreKrillanFan 2000

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to na razie mogę spać spokojnie. ;) Chociaż ostatnio często tam wpadam.

      Niestety nikt nie pomyślał o tym, by za pomocą kryształowych kul wrócić Krillanowi zdrowie, a Vegeta eksplodował komory lecznicze. Podejrzewam więc, że przynajmniej tymczasowo Krillan skończył na wózku inwalidzkim. Ale potem z pomocą przyszedł mu Dende i po sprawie. ;) W tekście wspominałam tylko, że Krillan siedział na trybunach obok Marron i Chi-Chi. No i Vegeta mówił, że ma znajomego na komendzie policji. Także Krillan is back in action. :D

      Zostawiam sobie otwartą furtkę. Jak zatęsknię, to wrócę. Od GT i Super odcinam się absolutnie. :D

      Usuń
    2. To zatęsknij szybko. ;)

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    3. Jak Dragon Ball Super zeszmaci mi C-17, to kto wie. Może wrócę w mgnieniu oka. XD Drżę o ten odcinek z następnego tygodnia.

      Bardzo Ci dziękuję za wszystkie komentarze i słowa zachęty. Byłeś dla mnie ogromnym motorem motywacji. :3

      Usuń
    4. Ależ proszę bardzo. I ja dziękuję za świetną opowieść! Najlepszy fanfic w świecie DB jaki czytałem. :) Chętnie pomotywuję Cię przy kolejnych opowieściach, tylko weź coś jeszcze napisz. :P

      A co do C17 - jakiś taki emo-lewak z niego wyszedł. xD No i kurde... Typowy, DBS-owski, wychudzony patyk, ale nagle przekoks, który z Goku zrównuje się siłą bez problemu. W jaki sposób trenował, że nie rozrosła mu się tkanka mięśniowa? Jaki to był sposób treningu, że przeskoczył znacznie SSJ, SSJ2, SSJ3 itd.? Naparzał się z minotaurem? :D Nie wiem, nie podoba mi się ta postać. W DBZ był jakby bardziej męski i złowrogi.

      Usuń
    5. Hihi, zobaczymy, zobaczymy. :D

      No ten Siedemnastka jest jakiś taki... No niby poważna postać, ale zbyt drastycznie odstaje od tego, co przedstawiał sobą w Zetce. Nie mam nic do ochrony zwierząt (wręcz przeciwnie), ale poza tym jest nudny. :D I tak, oczywiście każdy niepozorny chudzielec w serii musi kozaczyć! To wszystko jest tak rozpaczliwie schematyczne i przewidywalne, że też - cóż - nudne.

      Wolę mojego dziwnego Androida. :D

      Usuń
    6. Przypadkiem wszedłem, to przypadkiem zostawię komentarz - WRACAJ!!! :P

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    7. Haha, no muszę przyznać, że DBS również zachęca do kontrataku. xD

      Usuń
    8. Nie jest aż tak źle ostatnio z DBS, choć bardziej umilają mi czas filmiki ze stajni TFS np. ten: https://youtu.be/BzpfZuD07M0 xD

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    9. Ja nadal hejtuję, chociaż ucieszył mnie powrót Friezy. A panowie z TFS powinni zostać zatrudnieni przez Toei i sprowadzić serię na właściwe tory. Wszystko im wychodzi lepiej. :P

      Usuń
    10. A widziała Szanowna Koleżanka jak C17 ratuje ostatni odcinek (102) DBS? :)

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    11. Yissss. Głośno kwiknęłam, gdy przerwał parodię Sailor Moon. :D Kiedyś spodziewałabym się takiej akcji po Vegecie, ale na tym turnieju twórcy trochę o nim zapominają. Także Androidy to aktualnie moje ulubione postacie + Frieza.

      Usuń
    12. A tak swoją drogą - nadal uparcie nic nie napiszesz nowego? ;) DBM wychodzi tylko dwa razy w tygodniu, DBS raz i ma poziom... wątpliwy, TFS ostatnio sobie odpuścili... Czekamy zatem na Ciebie! :D

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    13. Nadal czuję się spełniona, jeśli chodzi o ten kanon. :D A DBS tylko mnie odstrasza... Ale "never say never"! Czasem wystarczy jeden impuls. :P

      Usuń
    14. Co musieliby zrobić? C17 przyłączający się do Serduszkowej Brygady? Goku scalający się z Zenkiem (matko, ale to byłaby wkurzająca postać!)? Roshi zostaje najdłużej na macie i walczy z Jirenem w finale? Zły Majin Yamcha teleportujący się na arenę, zabijający Zenków, a a towarzyszący mu Majin Puar zjada Friezera? A może my mamy wystosować jakąś formę zachęty? :P Nie ukrywam, że spin-off o młodych byłby świetną sprawą.

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    15. Hahaha, za chwilę będziesz musiał zebrać kryształowe kule, bo mogę umrzeć ze śmiechu na myśl o pojawieniu się Majin Yamchy. xD

      Usuń
    16. Nigdy nie mów nigdy. :P On jeszcze kiedyś pozabija tych wszystkich Saibamenów i śmiejących się z niego trolli. W końcu drzemie w nim wilcza natura! Mnie zaś fascynuje wizja Majin Puara jako bestii odgryzającej głowę Friezerowi. Hmmm... To by było niezłe. :D

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    17. Wydaje mi się, że praktycznie każdy wymyślony przez nas scenariusz byłby lepszy od DBS... A Team Four Star robi sobie przerwę od Abridged. ;( Chyba się rozpłaczę! Albo obejrzę Sagę Namek po raz setny... I'm Goku! I'm insane! From Earth!

      Usuń
    18. "Goku time!"
      "Are you Frieza?" "Lord Frieza, yes"
      "Nanananananana Dende"
      "I don't know what this Yamcha is, but it sounds disapointing"

      Spróbuj Dragon Ball Super Friends. Chore, totalnie. :) Frieza, Cell, Zarbon i Genialny Żółw zamieszkali razem w hotelu. Pierwszych dwóch usiłuje być odpowiedzialnymi i szuka pracy, Zarbon to... waginosceptyk, a Genialny Żółw to jeszcze większy stary zboczuch, niż nawet w jakiejkolwiek innej parodii. Polecam. :D

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    19. No po tym seansie to już na pewno potrzebuję kryształowych kul, dzięki. xD "I will make all four of you non-canon!"

      Usuń
    20. Z takich bardziej poważnych produkcji "okołodragonballowych" - w DB Multiverse ciekawie się dzieje. Nad stadionem zapanował Babidi, prawie wszystkich zmajinował, a dwóch Mystic Gohanów i Piccolów jest w szachu (Cell i jego Juniory ich osaczyli). Jedyna nadzieja w tym, że szybko wróci reszta wojowników, a z szatni wyjdą Bra i... Yamcha. xD Coś czuję, że niedługo będzie ta scena z badass Yamchą, którą przewidział Bardock: http://www.dragonball-multiverse.com/pl/page-732.html#h_read :P

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    21. Chyba jednak muszę poszukać smoczych kul, bo nam koleżanka coś poległa po Dragon Ball Super Friends. :P

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    22. Przepraszam, miałam intensywne dwa tygodnie w pracy. xD

      No właśnie komentujący tutaj Tomasz również polecał "Multiverse", ale ciągle nie znalazłam czasu na lekturę. Aczkolwiek w tej chwili to chyba najlepszy substytut DB jaki mi pozostał, także muszę się w końcu skusić. Nie obraziłabym się również za kolejną część "Light of Hope"...

      Usuń
    23. No właśnie nie substytut, a fenomenalna kontynuacja. Tak powinien wyglądać turniej multiverse, bo ta battle royal (mimo fenomenalnej walki Genialnego Żółwia ostatnio) z DBS mi się nie podoba. Jak się zgłębisz, to odlecisz na wiele godzin. Polecam! ;)
      PS. Dobrze, że nie trzeba szukać smoczych kul, bo chyba nie mam radaru. xD

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    24. Dobrze, zawierzam i obiecuję jeszcze w tym tygodniu rozpocząć przygodę z Multiverse. :D Czy Frieza odgrywa tam jakąś rolę? Kocham go jeszcze bardziej po dzisiejszym odcinku.

      Swoją drogą, do czego to doszło; tylu kolorowych Saiyanów i innych dziwadeł, a jedną z lepszych walk i tak stacza Roshi. Lol. Ironia.

      PS. Szkoda, że Vegeta nie został w słoiczku na dłużej. Mógł potem wyskoczyć w najmniej spodziewanym momencie i wygrać Turniej. :< I tak nie ma w nim zbyt wiele do roboty.

      Usuń
    25. A jak Ci powiem, że mamy na arenie Majin Friezę? ;) Deal with it!
      A te kolorki nowych poziomów, o Kami! xD Dla mnie taki SSJ3 był totalnym badassem, a teraz powstało kilka nowych kolorów, które nie wyglądają, a wycierają długowłosym sajaninem podłogę. A szkoda... :(

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    26. Majin Frieza! :o Wypowiedziałeś/napisałeś magiczne słowa!

      Tak, niestety fabryka Saiyan Rangers zeszła na psy. Jeszcze stadium boga samo w sobie było okej - podobała mi się idea rytuału - ale "Blue" jest moim zdaniem dość słabym pomysłem. Miałam nadzieję, że stadium boga będzie czymś unikalnym, a nie że będzie można je jeszcze przeskoczyć i przy okazji zmienić barwę. xD Wolałabym dalsze wariacje na temat trójki - lub po prostu poprzestanie na trójce i wzmocnienie tej formy. No ale Toei wie lepiej. :P

      Usuń
    27. Ale dwa ostatnie odcinki... maaagia! :D Nie sądziłem, że mogą być tak dobre. Myślę, że dużo zrobiła muzyka, bo podkład świetnie budował napięcie i emocje. Jeden minus - Goku testując Jirena przechodził przez wszystkie transformacje, poza SSJ3. Mam taką teorię, że oni po prostu nie umieją tego poziomu rysować. :P A, no i ta różowa balonówa... -.- Życzę jej szybkiego wylotu z areny.

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    28. Tej parodii Sailor Moon sama mam ochotę strzelić w papę. Zwłaszcza, że do Sailor Moon mam duży sentyment z dzieciństwa. ;P

      Te dwa epizody rzeczywiście całkiem im się udały. Bardzo podobała mi się muzyka (chyba po raz pierwszy w tej serii naprawdę zwróciłam na nią uwagę) i to, jak ten klaun (jak mu tam? Chyba będę na niego wołać Pennywise) "kontroluje" Jirena. W sumie nie wiem jeszcze, czy można to nazwać pełną kontrolą, ale jeśli Jiren rzeczywiście okaże się być absolutną kukiełką, to będę zachwycona.

      W nowej odsłonie Goku najbardziej podoba mi się to, że wreszcie jest poważny. Myślałam, że już czegoś takiego nie dożyję i że będę skazana na jego wieczne pajacowanie. Teraz czekam jeszcze tylko na to, aż Vegeta zrobi się przydatny (może zamiecie arenę po turnieju, czy coś).

      Po tej porażce, którą ponieśli przy wcześniejszych próbach rysowania SSJ3, to się nawet nie dziwię, że teraz tego unikają. xD Aczkolwiek również żałuję.

      Usuń
    29. Ten klaun przypomina mi Jokera, a jego aniołek - Harley Quinn, choć tu już tylko z wyglądu. Wygląda mi na prawdziwie ciemnego typa, nie to co ta egipska boginka, co pitoli o miłości i pięknie ciągle. Bogini zniszczenia? Serio? :D Jeszcze co do Różowej Balonówy - fajnie poza początkiem wycierają nią podłogę Goku na Blue, a potem Vegeta. :D

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    30. Joker i Harley to bardzo trafne skojarzenie. :D Ale ta bogini... Dobry Kami, co za rozczarowanie. W ogóle ten jej wszechświat to jest jakaś jedna wielka pomyłka ewolucyjna. Nie mogę się doczekać aż wreszcie odpadną, ale twórcy Super chyba ich lubią i zamierzają trzymać ile się da... Oszaleję. Teraz szkoda mi Hita, lubiłam go. :( Był ciekawy.

      Usuń
    31. Trzymają ich, bo to "chińska bajka dla dzieci". :P Widziałaś Ty tam krew kiedykolwiek? Bo ja nie. ;) Więc takie pokemony i muppety mają w DBS niestety rację bytu, tak programowo.

      A tak, za Hitem będzie się tęsknić. Postawił się Jirenowi i ładnie się z nim bił. Gdyby walczył tak z Goku na SSJB, to nasz główny bohater pewnie by go nawet nie zdążył dotknąć. :P

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    32. Ej, czy w jednym odcinku nie było odrobiny krwi? :D Coś mi się kojarzy, że komuś coś pociekło z ust... Chyba przy pojawieniu się Golden Friezy na Ziemi. Ale może mi się to przyśniło. Tak też mogło być. :P

      Strasznie mnie też wkurza ten wąsiasty kolega Jirena. W sumie postacie, które mnie nie wkurzają, mogłabym teraz policzyć na palcach jednej ręki (a w to wchodzą już C17 i C18).

      Usuń
    33. Dodaj, że na palcach jednej ręki Nameczanina. :P Kurde, gdyby te anemozy z U6 chociaż tkankę mięśniową miały, to może bym ich trawił. A tak powerupy z d*py, jedno dziewczątko w odcinek opanowało swojego rage mode'a i już nie ma "Kakarotto!!!", tylko pełna kontrola, teraz w nowym odcinku widzimy SSJ2 bez mięśni... Żenada. Hit, Nowy Goku (nie wiem jak nazwać poziom), Jiren czasem, Friezza, C17 i Genialny Żółw (naprawdę dobrze walczył!) - te postaci fajnie się ogląda. :) Justice Janusz do domu, razem z Justice Króliczkiem. Myślałem, że ta ekipa będzie bardziej badassowa, a zostało 3, z czego Toppo wykazał się tylko na próbnym turnieju walcząc z Goku. Szkoda mi wilków, mieli jakieś techniki ciekawe (choć czasem za dużo było kalki) i byli takimi ciemnymi typkami. Spoko się ich oglądało.

      Tak sobie myślę, że jeśli takie pokemony tu biegają po arenie, to U7 powinien mieć drugą drużynę z Chiatzou, Yajirobe, Yamchą, tym kotem z wieży, Mr. Popo ("Hi..." ~DBZ Abridged - zniszczyłby Jirena jednym spojrzeniem!), Oolongiem, Guldo, Saibamanem, Chi Chi i Herkulesem. :P

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    34. Justice Janusz, haha. xD Tak, Toppo jak na razie pierdzielił wyłącznie o sprawiedliwości, a jak turniej przestał iść po jego myśli, to obwieścił, że pies srał sprawiedliwość (liczyłam na coś wybuchowego), muszą wygrać - po czym nie zrobił nic w tym kierunku (tj. do dzisiejszego odcinka).

      Ach, już myślałam, że dostanę cukrzycy, momenty Vegeta/Cabba były takie poruszające i podnoszące na duchu - na szczęście w końcu wkroczył Frieza i uratował sytuację. Może on jest skrycie zazdrosny o uwagę Vegety? :P Niech już chłopak dostanie te kule i niech sobie rządzi bogami, ma moje błogosławieństwo. Przynajmniej będzie ciekawie.

      Też nie trawię tych kompaktowych Saiyanów. Są jednym wielkim rozczarowaniem. Wydawało mi się, że wiele osób narzekało na te błyskawiczne transformacje Trunksa i Gotena z Zetki, i że twórcy DB są tego świadomi. Ale tutaj to weszło na zupełnie inny poziom. O samokontroli Kale w ogóle nie wspominam. Ale patrz, spełniło się Twoje życzenie, Goku pokaże SSJ3. xD Już chce mi się śmiać. Oczyma duszy mojej widzę tę kreskę.

      Jejku! Mam nadzieję, że dożyję czasów, gdy TFS zrobi parodię turnieju i wyśle na niego Mr. Popo. xD To będzie uczta dla oczu i uszu.

      Usuń
    35. Popo: "Alright maggots, listen up. Popo's about to teach you the Pecking Order. It goes: you, the dirt, the worms inside of the dirt, Popo's stool (his dung), Kami, then Popo. Any questions?"

      B.A.D.A.S.S.

      A o SSJ3 mi nawet nie wspominaj. Już widzę, jak to ktoś na jednym forum napisał, DSSJ3 - czyli Derp SSJ3. :P A co do Gotena i Trunksa - pomijam fakt, że to dziwne, gdy 7-8-letnie dzieci mają muskulaturę, ale przynajmniej miały w przeciwieństwie do wegetarian z U6.

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń

    36. Yasss! Przy odrobinie szczęścia Popo zastąpiłby obu Zeno. Z tym naczelnym Aniołem mógłby się natomiast dogadać, bo jemu też źle z oczu patrzy.

      To jest naprawdę niezła zwała. xD "Sorry, Szóstko, nasze przedszkolaki mają więcej mięśni od was. Nie możemy się z wami zadawać..." Nie rozumiem co taka zmiana w fizjonomii miała dokładnie na celu. To że ci Saiyanie są mentalnie inni, to wiemy i bez tego.

      W Toei jest chyba teraz taki trend na odchudzanie postaci (oprócz złych przeciwniczek, które nagle przybierają na wadze i miażdżą swoich wrogów). Kiedyś rzuciłam okiem na Sailor Moon Crystal i się przeraziłam.

      Usuń
    37. Naczelny byłby świetnym "Popo" w parodii. :D Już widzę te zbliżenia na jego facjatę i teksty typu "Goku: A co nas czeka jak przegramy? GP: Bezdenna i bezkresna ciemność... (śmiech Popo w tle)". :D Albo jakieś sadystyczne teksty, nad którymi przechodzi do porządku dziennego. :P

      Śmiem twierdzić, że mój jeden mięsień piwny zobowiązuje mnie do uzyskania wyższych transformacji od Anemicznych Sayian z U6. Bowiem jest, chociaż jeden wyróżniający się mięsień, w przeciwieństwie do Kabaczka, Kalafiorki i jej służącej/siostry (skreśl niewłaściwe).

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
    38. Kefla oczywiście też jest załamująca, pod tym względem mnie nie rozczarowali. xD Ale właśnie obejrzałam nowe "Light of Hope" i trochę mi się poprawiło. Uwieeelbiam ich Androidy.

      Usuń
    39. Ahoj! Jak tam nowe historie? :) Bo mi się DBS skończył, TFS nie nadaje od jakiegoś czasu, Twojej opowieści nie ma od roku... Został mi DBM, ale pamiętam takie dni, że na raz wychodził Twój nowy rozdział, nowy odcinek DBS i nowa strona DBM, a nie wiem, czy i od TFS coś tego samego dnia nie wpadło. :D To były czasy... ;)
      Pozdro!

      ~HardcoreKrillanFan2000

      Usuń
  3. Moja droga Nocebo!
    Jestem z Ciebie dumna! Twoja opowiesc byla, jest i bedzie fenomenalna! Ciesze sie, ze moglam ja czytac i przezywac kazdy odcinek z jej bohaterami. Bardzo pieknie ujelas wszystko i za razem zapoczatkowalas nowa historie.
    To mile, ze Piccolo postanowil wskrzesic dziecko Ttuce i Raditza, w koncu nie zasluzylo na swoj los i przy okazji wyszlo, ze to takze dziewczynka! Vegeta oczywiscie czuje sie zobiwiazany w edukacji i opiece nad siostrzenica zrodzona z ludzi, ale jednak jego rodzina.
    Mam nadzieje ze niebawem doczekam sie prologu nowej opowiesci o Tondzie, corce krolowej Saianow!!
    Zycze ogromu weny i przede wszystkim badz dumna ze swojego pierwszego dziecka DB.
    Ps. Chcialabym poznac scene walki Piccolo z Ttuce noooo tego mi brakuje w tym epilogu.
    Ps2. I kto ny pomyslal, ze obie tego samego dnia wstawimy swoje bazgroly ;)
    Pozdrawiam i buziaki sle kochana!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohayoooo, Nocebo-senpaaaaaai!
    Po wczorajszym dniu, trochę szalonym, dzisiaj wreszcie miałem okazję przy herbacie zakończyć tę historię. Serce mi pękło, ale widząc otwartą formę zakończenia, osiągnąłem częściowy spokój wewnętrzny.
    Moja przygoda tutaj była krótka, ale bardzo intensywna, co pozwoliło mi przeżyć prawie całą historię na jednym wdechu. To przełożyło się na to, że moje splecenie żywotów z Ttuce wyglądało jak oglądanie dobrego serialu.
    Dobrze wiesz, że bardzo wiele zawdzięczam Tobie i Twojemu opowiadaniu. Tak, będę to powtarzać cały czas. Chyba, że utną mi wszystkie kończyny, to wtedy może być wtedy... problematyczne?
    Postaram się teraz krótko, na gorąco, skomentować każdy fragment epilogu. Czyli wyjdzie długo, jak zawsze.
    Strażnicy Kul, mający okazję ostatni raz się pożegnać z bliskimi (szczególnie Gohan i Bulma), trochę zagrali na moich emocjach. Nie płakałem, żeby nie było!
    DLACZEGO NIE MA TUTAJ TEJ WALKI TTUCE Z PICKIEM?! Poproszę o taki prezent na Wielkanoc, dodatkowy fragmencik (scena po napisach końcowych, tak w stylu Marvela) opisujący ją.
    Turniej. Lubimy je wplatać, co? :D Turniej zawsze jest w Dragon Ballu takim węzłem, który zawsze skupia ważne wydarzenia wokół siebie. Tak jest i tym razem. Poznajemy kolejnego Vegetę w kiecce, pojawia się Uub (który pewnie swoje zrobi w nowej historii, a przynajmniej mam taką nadzieję), no i nasza nowa twarz. Z początku myślałem, że to jakiś random jest, ale jak zaraz pojawiło się wyjaśnienie, to poczułem się bardzo zadowolony z takiego wyboru.
    No i będąc przy turnieju, nie mogę zapomnieć o trochę potraktowanych tutaj po macoszemu, a jednak wciąż skradających serca i wywołujących uśmiech dwóch ancymonach. Yamcha i 17 bardzo dobrze sobie poradzili z powojenną sławą :D
    No i miło, że na chwilę odwołałaś się do tej lepszej strony Vegety, postanawiając zrobić z niego mistrza Tondy. W sumie... jest za nią odpowiedzialny, bo to BŁĘKITNA KREW, KTÓRA NIE MOŻE SIĘ ZMARNOWAĆ. JESTEŚMY DUMNYM RODEM KRÓLEWSKIM!!! A tak na poważnie, Vegeta jako nauczyciel. Czekam na te bluzgi, niecierpliwość, zazdrość jego dzieciaków. No i to, że otworzyli własną szkołę sztuk walki. 18 taka typowa, mo money, mo money, mo money for me!
    Miło jest widzieć, że ktoś w dwa lata złożył taką historię. Ja w tym czasie byłem w połowie swojej drogi przez twórczą ciemność. I czuję, że czasami znowu staję na jej krawędzi. Głupio mi z tego powodu, próbuję walczyć, ale nie mogę przeskoczyć przez mur.
    To może muszę go wysadzić w powietrze?
    Nie trzymaj za mnie kciuków, tylko powoli dłub nową opowieść. Ja w tym czasie będę podkładać materiały wybuchowe pod wewnętrzne blokady, które chyba są zbudowane na fundamencie niskiego feedbacku (jestem raczej z tych, co jak im ktoś nie odpowiada na ich twory, to motywacja zaczyna się im wykolejać)
    Dobra, facet, skończ gorzkie żale, bo offtop robisz!
    Krótko, już ostatnie słowa. Dziękuję jeszcze raz za taką historię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos mojego pisania. Nastąpiło przełamanie, dzisiejszego dnia powstało prawie 2700 słów, co jest chyba moim prywatnym rekordem liczby słów w jednym dniu. Jeśli szczęście dopisze, to jutro mogę skończyć.

      Usuń
    2. Nie płakałeś? A pff! Nie wierzę. ;p

      Chciałam Wam dać taki sielankowy rozdział - po raz pierwszy od dawna bez rozlewu krwi i mordobicia. XD A tu wszyscy chcą starcie Ttuce z Piccolo! Może kogoś teraz rozczaruję, ale podejrzewam, że do prawdziwej walki w ogóle nie doszło. Ttuce tylko się z Nameczaninem drażniła (w przeciwnym razie chyba by tej kuli nie dostał).

      Osiemnastka musiała być, bo mi jej bardzo brakowało przez ten cały czas. <3 Gdybym jeszcze kiedykolwiek brała się za ff DBZ, to na pewno z naciskiem na nią i C-17.

      Bra wymiata, ale tak jak mówisz, jej zazdrość może być przerażająca. Trunks dorósł i odziedziczył trochę delikatności swojej matki, także on nie będzie stanowił dla Tondy zagrożenia. Ale Bra... Bra to bestia. :P W ogóle pod względem charakterów Tonda będzie dla Bry tym, czym Goku był dla Vegety. Natomiast nie wiem, czy Tonda ma szansę stać się od niej potężniejsza (może jakiś smoczy power-up?).

      Vegeta oczywiście musi zmusić Tondę do walki z Uubem - skoro jego trenuje Goku, to dla Vegety jest to kwestia dumy i honoru. Ale nie wiem czy nasz drogi książę nie wyłysieje w międzyczasie. Tonda na pewno nie zrezygnuje z wyścigów. Pewnie rozbije Vegecie kilka aut. :P

      Na dniach na pewno odwiedzę Najemnika!

      You can do it, you can do it, you can do it! Nie poddawaj się. ;) Pamiętaj, że to ma przede wszystkim Tobie sprawiać przyjemność.

      Usuń
    3. Tak jak teraz to przemyślałem, to oczywiście Picek by był na jedno smarknięcie dla Pierwszej Damy Zniszczenia. Nawet te ich drażnienie się (tak barwne przez całą serię) bym poczytał. Obstawiam więc przy swoim, chcę ten fragment! :D

      TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK! Opowiadanie z Lapis i Lazuli w rolach głównych, z Twoim podejściem do ich charakterów, to by było coś KAWAIIIIIIIIIIIIIIIIII!

      Zazdrość jest często najbardziej przerażającym zachowaniem. Tym bardziej, jeśli dziedziczy się gorącą krew Vegety :D

      Rozdział skończyłem pisać ze dwie godziny temu. Będzie nieco krótszy od poprzednika, ze względu na pośpiech i spadek formy(napisany w rekordowym czasie został). Prawie 5000 słów, trochę się dzieje, jest #17 i... a nie będę zdradzać! :D

      Więc najpóźniej jutro się pojawi. Jestem po ostatnim odcinku DBS. Fajnie z tym Buu wykombinowano, podoba mi się ta nowa forma (chociaż jako zły chudy Buu był jednak lepszy). Irytujące jest to, że nagle na każdego Goku odpala SSB, a ostatecznie potrafi dostać po grzbiecie, chociaż ta forma dawała wycisk Złotej Frezarce. Obawiam się tej walki z #17, w której też nagle ma używać niebieskiej formy. Czy on w tamtym momencie już nie był tak silny, że każdy z niesaiyańskich (no oprócz Buu) powinien zebrać od niego bardzo porządny wycisk nawet w bazowej formie? DBS, stahp, rajt nał! Oprócz tego, to nawet mi się ta saga zaczyna podobać (z Zamaskiem też tak było, a na koniec były wielkie łotefaki momentami). Muszę wreszcie zabrać się za mangę, podobno o wiele bardziej logiczną. Podobno nawet Vegecie się dostało czerwonym poziomem.
      W ogóle, niedługo odpalę swój trzeci blog. Tym razem bardziej ukierunkowany w mój "zawód". Będzie trochę recenzji, felietonów i co mi tam do głowy przyjdzie :)

      Usuń
    4. Atak szalonego spamera!
      Wziąłem i poprawiłem stylistycznie rozdział. Już jest dostępny, oddaję go w Twoje chciwe łapki :)

      Usuń
    5. W zeszłym roku przez jakiś czas czytałam mangę i rzeczywiście podobała mi się dużo bardziej od anime. Myślę, że muszę do niej teraz wrócić, jak wreszcie mam trochę więcej wolnego. Ooch, mówisz, że Vegetka dostał boski poziom? Nie wiedziałam!

      Goku oczywiście nie walczy na serio - testuje przyjaciół i sam jest testowany. Dlatego patrzyłabym na to wszystko z ogromnym przymrużeniem oka. W sumie te odcinki mają na celu jedynie to, by pokazać Goku sedno pracy zespołowej, a także wytknąć mu jego pewne idiotyczne zagrania. Ale nie powiem, wygląda to dość dziwacznie, gdy Son ściera się z Krillanem i ten pokazuje mu coś, czego Goku sam nie potrafi... Może to wszystko ma go po prostu nauczyć logicznego myślenia. Chociaż wydawało mi się, że akurat w walce zawsze miał dość dobry zmysł.

      Też się obawiam tego starcia z C-17. :( Może tego nie schrzanią? Może? Może? Argh. Bardzo bym chciała, żeby chociaż pod względem osobowości nie wytarli nim podłogi, tak jak to swego czasu zrobili z Piccolo i Vegetą.

      Usuń
    6. PS. Jutro będę czytać!

      Usuń
    7. No gdzieś w newsfeedzie mi mignęło kilka informacji i skanów o tym, że w mandze w sadze Zamasu Vegeta ma red lvl.

      Oczywiście, że nie walczy na serio. W przeciwnym wypadku by były walki trwające dwie sekundy. Chociaż... znając ludzi odpowiedzialnych za to, coś by zostało wymyślone w związku z przedłużeniem tych potyczek. Co nie zmienia faktu, że skalowanie mocy w DBS leży, żeby nie określić tego w inny sposób.

      Usuń
    8. Nocebo-senpaaaaaaai!

      Trzeci rozdział na potterowskim się pojawił. Zapraszam do lektury.

      Obejrzałem też nowy odcinek DBS. Fajnie, jest 17, wowowowow! Ale brakuje mi tego charakteru z Twoich rozdziałów :P I ten fakt posiadania rodziny. Niby fajnie, no ale, kurcze, nie do końca. Jest silny, ale znowu Goku na Buru, nawet na ułamku możliwości, dostaje mocną walkę (no te kamehameha przyjęte na barierę mnie załamało trochę). Jak tak dalej pójdzie, to turniej rozpocznie się za 10 odcinków (Aż się walka z Frezarką z DBZ przypomina i te "planeta wybuchnie za 5 minut").

      Usuń
    9. No generalnie wiedziałam, że on tam sobie jakąś rodzinę założył i że ma dziecko, którego nie jest biologicznym ojcem, ale tutaj Super zdecydowanie przesłodziło temat. xD

      Fajnie, że opiekuje się zwierzętami i w sumie fajnie też, że jest postacią poważną (przynajmniej chwilowo). W Super wszyscy inni są niepoważni, więc on jest miłą odmianą. U mnie było dokładnie na odwrót, zatem mogłam z nim poszaleć. xD Ale generalnie Siedemnastka stracił trochę na uroku w porównaniu do Zetki. Wtedy był bardziej z pazurem. Jak zresztą wszyscy.

      Usuń
  5. Nie lubie otwartych zakonczen Bo nie chce sie domyslac co bylo dalej wiec mam nadzieje ze cos jeszcze naskrobiesz w tym temacie 😀
    Epilog swietny zreszta jak wszystkie rozdzialy 😉 pozegnanie Bulmy I Vegety niby nic a utkwilo w pamieci. Chcialabym przeczytac opis walki Ttuce z Picolo 😁
    I czekam na info o innych projektach Bo piszesz supper 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia Ttuce jest już zdecydowanie zakończona. :) Sama Saiyanka na pewno musiałaby się pojawić w takiej czy innej postaci podczas przygód własnej córki, ale to i tak byłaby już stricte historia Tondy, nie jej.

      Bra szukałaby kryształowych kul, a Tonda chciałaby jej towarzyszyć. Ewentualnie Bra poznałaby okoliczności śmierci Bulmy (i dowiedziała się o roli, jaką w niej odegrała), a Tonda musiałaby się pogodzić z tym, kim (lub czym) była Ttuce. Więcej emocji niż krwi. :D

      Bardzo Ci dziękuję, że byłaś tu od samego początku!! <3

      Usuń
    2. Czytanie Twojego bloga to czysta przyjemność 😉
      Do uslyszenia mam nadzieje ze nie dlugo 😊

      Usuń
    3. Koniecznie! Nie lubię pożegnań. :( Mam nadzieję, że utrzymamy kontakt.

      Usuń
    4. Ja tez nie znosze 😉
      Jasne ze tak dlaczego by mialo by byc inaczej? 😁

      Usuń
  6. Bomba pomysł z tym pojawianiem się strażników w wybranych przez nich miejscach. Klimacik niesamowity, Gohan najpierw cały dzień siedział z córką, fajnie to oddaje charakterek. Brak mi trochę łez u Goku, bardziej obstawiałem że ten jeden raz się po prostu rozklei, bo chociaż sam Gohan tak nie myśli jak widać, to mi się wydaje że jednak trochę naprawdę zawiódł syna. Znaczy, uratował świat, wiadomo, ale syna w tym wszystkim zawiódł.

    Pożegnanie Vegety z bulmą takie bardzo w ich stylu, podobało mi się :). Szkoda że książę nie miał okazji porozmawiać z Gohanem, też liczyłem na jakiś ukłon ze strony Vegety do "smarkacza", może jakiś komentarz o niespłaconym długu? (Walka z Cellem)

    Życzenie Piccolo również mega, a ostatni dialog Vegety już w ogóle mega fajnie oddaje jego charakter według mnie. To przeniesienie rywalizacji z księcia i Kakarotto na ich uczniów to kolejny genialny zabieg. Ale mam też nadzieję, że ich czas już minął. Pomimo swojej potęgi, to Vegeta chyba też już tak uważa :) (sam powiedział, że świat potrzebuje nowego pokolenia :D )

    A, ale to "Do zobaczenia za jakiś czas" wypowiedziane przez Bulmę do Bry.... zaintrygowało mnie :).

    Jak pozostali czytelnicy, z wielką przyjemnością bym jeszcze coś poczytał, bo piszesz naprawdę bombowo, ale nie wiem czy kontynuację tej historii. Znaczy, chyba nie wczuwałbym się aż tak gdyby głównymi bohaterami nie byli Ci, których od lat śledziliśmy wszyscy na ekranach tv czy komputerów. Może jakiś fanfik nie tyle kontynujący, co po prostu alternatywny, zaczynający się znowu po serii Z? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie to samo poczucie. :D Dla mnie mimo wszystko (jestem prostym fanem) Dragon Ball Z to Goku, Vegeta, Gohan, Piccolo... Bez nich w rolach głównych, a przynajmniej znacznych, to już nie jest ta sama seria. Brę na pewno uczyniłabym potężną postacią, może nawet przerosłaby ojca. Tonda w końcu znalazłaby sposób na obudzenie swojego potencjału. Uub z pewnością zaskoczyłby wszystkich, ale poza tym... I tak tęskniłabym od oryginalnych postaci.

      W tym universum, które tu przedstawiłam, Goku i Vegeta powoli żegnają się z Ziemią. Mają już swoje lata i chociaż wiele lat jeszcze przed nimi, to wyraźnie schodzą ze sceny. Podejrzewam, że nie mają zamiaru zestarzeć się i umrzeć na oczach bliskich, tylko wcześniej opuszczą planetę (koty czasami tak robią - gdy zbiera im się na umieranie, znikają i robią to poza domem). To w sumie wskazane, że odejdą razem. Ale najpierw muszą wyznaczyć swoich godnych następców.

      Bulma przewidziała, że Bra pójdzie w jej ślady i zdecyduje się odnaleźć kryształowe kule. Historia zatacza koło - co Bulma zaczęła, Bra teraz dokończy. Ich spotkanie po latach może w sumie przebiec w ciekawy sposób. W końcu Bulma jest teraz dość morderczo nastawiona. ;p

      Gdybym mogła sobie zaufać i wiedziała, że napiszę wyłącznie króciutki bonus, to bym tak zrobiła. Ale to nie wyjdzie. Czułabym, że w krótkiej formie nie oddaję postaciom sprawiedliwości i rozciągnęłabym to na kolejne trzydzieści rozdziałów. xD Ech.

      Całkiem nowe ff? Hmm. Kto wie, co przyniesie czas. Na pewno Siedemnastka byłby wtedy w centrum uwagi. :D

      Usuń
  7. Super się czytało :) Ciąg dalszy mile widziany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wszystkie komentarze! :)

      Za jakiś czas coś się na pewno urodzi. Tylko nie jestem jeszcze pewna czy w tym universum. Na razie piszę coś własnego i zobaczymy co z tego wyjdzie.

      Usuń
  8. Zakończenie satysfakcjonujące,chociaż znowu (mój błąd) mam skojarzenia z DBmultiverse, gdzie też występuje Bra w wersji bojowej (i wygląda na to że ma dokładnie taki sam charakter jak tutaj chociaż genezę inną). Pojawienie się córki Ttuce i Raditza uważam za świetne zwieńczenie bo po 1. Daje nam kogoś należącego jednocześnie do rodzin Goku i Vegety, a to zawsze na propsie; 2. Nie jest to deus ex machina, bo jej istnienie było BARDZO ważnym motywem o wiele wcześniej. Na plus zasługuje akcent na ostateczną przemianę Piccolo, bo jak na gościa zaczynającego jako Thrue Evil zaskakują jego wyrzuty sumienia za "aborcję", o której nie miał pojęcia a przyczynił się hmmmm... bardzo pośrednio?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wszyscy mieliśmy odruch wymiotny na tę wersję Bry, którą ujrzeliśmy w GT. A biorąc pod uwagę nieodwracalną śmierć Bulmy i metody wychowawcze Vegety, który ostatecznie został samotnym ojcem, rezultat mógł być tylko jeden. Bra jest chorobliwie ambitna i zamordystyczna. To oczywiście tworzy ciekawy kontrast z Trunksem, którego charaker jednak w dużej mierze ukształtował się za życia matki. Kolejny kontrast jest z Tondą - która w przeciwieństwie do Ttuce miała raczej wesołe dzieciństwo i jest dużo bardziej łagodna. Gdy Bra zapała do niej nienawiścią przez zazdrość o ojca (a to kwestia czasu), pójdą iskry. Generalnie teraz wreszcie muszę przeczytać Multiverse, bo widzę, że tamtejsze wątki bardzo by mi się spodobały. ;P (Żenski Vegeta, weee!)

      Tonda jest takim scalającym ogniwem całej historii. Łączy rodziny, ale też dopełnia krąg wydarzeń, a równocześnie pozwala na kontynuację historii - dzięki niej rywalizacja Goku i Vegety przenosi się na ich uczniów.

      Piccolo... Nameczanin jest w tym wszystkim ciekawą postacią pod względem psychologicznym. W pewnym momencie bardzo się do Ttuce przywiązał. Z początku było to zaledwie fatalne zauroczenie, które potem szybko przerodziło się w wyrzuty sumienia. Gdy Ttuce poznała prawdę, najpierw była wściekła, ale potem sama zbagatelizowała jego udział w tym, co ją spotkało. Ale Piccolo pozostał w jakimś zawieszeniu. Nie mógł z nią być, nie mógł jej mieć, nawet już nie chciał jej mieć, ale równocześnie nie mógł o niej zapomnieć - i o dziecku. Świadomie związał swoje losy z życiem Saiyanki i żałował tego, do czego nieświadomie się przyczynił. Może to ta dziwna miłość, która nigdy nie znalazła odzwierciedlenia w rzeczywistości, a może po prostu sentymenty na stare lata, pobudzone dodatkowo utratą Gohana - niemalże jego własnego dziecka. I mimo wybaczenia ze strony Ttuce, wciąż chciał jej pewne rzeczy wynagrodzić. W każdym razie cieszę się, że jego życzenie spotkało się z aprobatą. To była taka kropka nad I przemiany Nameczanina.

      Usuń
    2. Bra w GT przede wszystkim powinna zmienić stylistę - że też rodzice jej pozwalali tak wychodzić z domu :D
      Bulma też była bardzo ambitna i chwilami zamordystyczna, "łagodnym" Trunksem jest raczej ten z przyszłości.

      Piccolo technicznie rzecz biorąc jest starszy od Gohana jakieś 4, czy 5 lat, więc chyba bardziej na starszego brata wyglądał. Co do ewentualnego "zakochiwania się" to niestety TFS wypaczyło mi obraz Nameczan bo "they have no dicks!".

      Usuń
    3. Ale Bulma wobec dzieci miała tę bardziej łagodną i matczyną stronę - widać ją czasem w Zetce. Ale tylko czasem, bo jak wiadomo dopiero Super jest typowo pro-rodzinne. ;) W każdym razie wychowana stricte przez Vegetę Bra jest na pewno dużo większą twardzielką i dzikusem. Trunks jest, powiedzmy, normalny. :P W każdym razie gdybym pisała to dalej, to byłby on dokładnie taki jak Mirai. Wydarzenia związane z Saku pomogły mu szybciej dojrzeć (już po wskrzeszeniu).

      Naprawdę nie wiem kto z ekipy GT spojrzał na ten strój i uznał, że to dobry pomysł. A co do Piccolo - podejrzewam, że właśnie z tego powodu Ttuce nigdy nie była nim zainteresowana. :P

      Usuń
    4. Przy jego umiejętnościach wydłużania i powiększania innych części ciała może nie byłoby tak źle (przychodzi mi przy okazji scena ładowania Makankosappo ;) )

      Usuń
    5. Wszystko zależy od jego kreatywności w tym temacie. ;p Może Ttuce zbyt wcześnie spisała go na straty?

      Usuń
  9. Ohayooo, Nocebo-senpaaai!

    Nie, u mnie jeszcze nic nowego nie powstało. Chociaż, nie, powstało! Zgodnie z tym, co jakiś czas temu pisałem, udało się i ruszyłem z blogiem bardziej publicystycznym. A skoro już coś takiego odpaliłem, to postanowiłem uhonorować historię Pierwszej Damy Zniszczenia recenzją, do której to lektury zapraszam serdecznie.

    http://okiemlysego.blogspot.com/2017/04/nocebo-rise-of-ttuce-recenzja-1.html

    Teraz można mnie również namierzyć na twarzoksiążce, zwanej powszechnie facebookiem, dokładnie to pod adresem https://www.facebook.com/pablobuco/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa! Coo? XD Poczekaj, zbieram szczękę z podłogi. Recenzja??? <3 Omg!

      Dzisiaj jestem ostatni dzień na Pyrkonie, jak tylko się ogarnę, to zaraz przeczytam. :D

      Usuń
  10. Widziałaś że w tym najnowszym epku potwierdziła się twoja wizja Vegety-mistrza przewijania??? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, widziałam, widziałam. :D

      No muszę Super oddać, że jeśli chodzi o dotychczasowe relacje Vegety i Bry, to są one dla mnie jak najbardziej logiczne. Tak samo starałam się to przedstawić tutaj.

      Po kompletnym zaniedbaniu małego Trunksa, dla Vegety przyszedł moment przemiany podczas poświęcenia w walce z Buu. Dla jego postaci to była najważniejsza scena w całym kanonie, bo tak naprawdę wtedy po raz pierwszy walczyl nie dla siebie, a dla innych i z (męskiej) miłosci do rodziny. Po czymś takim jego relacje z Brą muszą być teraz dużo cieplejsze i otwarte, niż w przypadku Trunksa sprzed czasów Buu. Vegeta nadrabia stracony czas i uczestniczy w tym, co wtedy przegapił. Ale na szczęście robi to z dumną miną i spokojem samuraja, a nie pajacowatą manierą. :D

      Usuń
    2. Brakuje mi tego opowiadania! :(( Jak ci się podobają nowe Saiyanki?

      Usuń
    3. Hej! A ja tęsknię za Wami. :(

      Saiyanki są spoko jak na razie. Caulifa bardziej mi się podoba z charakteru, ale to chyba Kale ostatecznie skradnie show i będzie kreowana na tę silniejszą - przynajmniej przez jakiś czas. Mam też ciiichą nadzieję, że obie zechcą się przenieść do Siódmego Wszechświata po zakończeniu turnieju. Byłoby bardzo fajnie, gdyby pociągnięto ich wątek i dołączono go do głównego biegu wydarzeń. Ale niestety mam wrażenie, że to raczej niemożliwe. :P Utkną z Cabbą na resztę istnienia (tego cieniasa strasznie nie lubię).

      Usuń
  11. Ejjjj!!! Kiedy będę mogła coś poczytać bo nie ukrywam brakuje mi tego dodawania rozdziałów i Twojego opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heej! :D

      Nie ukrywam, sama nie wiem. Pracuję nadal nad własnym projektem i w sumie mam już dość dużo napisane, ale jednak gdy tworzy się jakiś świat od zupełnych podstaw, to wymaga to częstego cofania się do początku i zmieniania niektórych szczegółów. W związku z tym na razie jeszcze nie jestem gotowa na publikację. Ale jeśli rzeczywiście postanowię się tym podzielić w internecie, to na pewno tu o tym napiszę. :D

      Jeśli zrobię sobie przerwę i rzucę się na jakieś fanfiction, to również dam znać. Chociaż mam wrażenie, że z Dragon Ballem jestem już raczej rozliczona. Powiedziałam ostatnie słowo. Teraz to by już musiało być coś innego. :) Czytujesz ff jakichś innych serii czy filmów?

      Usuń
    2. Czekam z niecierpliwością :D szkoda że nie będzie z db ale każde Twoje opowiadanie przeczytam ;)
      czytam z Hp O Draco i Hermionie ale to wiesz troche romantico ale są fajne wątki mroczne :D

      Usuń
    3. A bo zapomniałam :D
      trzymam kciuki za projekt ;)
      Mam nadzieje że wyjdzie tak jak chcesz ;)

      Usuń
    4. Mam za sobą przygodę z Hermioną i Draco (po przeczytaniu "Draco Dormiens" mnie naszło), potem przerzuciłam się na Harry'ego i Draco. ;P A potem to już wymyślałam własne pairingi. HP ma to do siebie, że jako kanon posiada wciąż ogromny, nieprzebrany potencjał i naprawdę wiele rzeczy można jeszcze w jego okowach stworzyć. Czasem mnie korci. :D

      Usuń
    5. Ooo niech Cie zakorci bardziej :D chetnie poczytam :D

      Usuń
    6. Senpai, czas na chamską reklamę! Zapomniałem napisać, że moja potterowska brednia też doczekała się kolejnego rozdziału. Jak zawsze, zapraszam do poświęcenia mi chwili czasu i zostawienie komentarza (Twoje zawsze są cenne :D ) na www.hpmercenary.blogspot.com

      Usuń
  12. Nocebo-senpai! Wróciłem z rozdziałem, na lekturę którego zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnio czytałem z pół roku temu, chociaż o ile pamiętam, nie komentowałem. Dzisiaj dokończyłem lekturę (prawie cała saga czarnego wojownika) i muszę powiedzieć, że czytało się naprawdę dobrze, a historia wciągnęła. Jak na Dragon Balla było nawet trochę za mrocznie, ale i takie fanfiki muszą powstawać - vide Absalon, który jest dużo lepszy od Super ;)

    Szkoda, że kończysz z Dragon Ballem. Poszukuję lepszych rozwiązań fabularnych od imo bardzo kiepskiego pod tym względem Super i aż szkoda, że fanfik się skończył, nawet mimo tego, że Ttuce była zdecydowanie za bardzo OP według mnie ;) Dobrze, że wyjaśniłaś głupie zachowanie Vegety i opuszczenie przez niego rodziny. Podobało mi się to, że Vegeta i Goku byli unieszkodliwieni na czas ostatniej bitwy i przybyli w ostatnim momencie, jak to bywało nieraz w DBZ oraz to, że nie przedstawiłaś całej masy postaci naraz jak to lubią teraz robić w Super i sagi skupiają się na pojedynczym antagoniście. Nie trawię tego, jak obecnie rozszerzyli to uniwersum wyjmując kilkadziesiąt potężnych postaci całkiem z dupy. U Ciebie każda nowa postać miała odpowiednie tło fabularne.

    Na koniec muszę pochwalić dobór soundtracku. Wyłapałem świetny kawałek z Fall of Man ustawiony na bgm ;) Ten monolog Vegety... Jest też jeden z Light of Hope, też świetny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, zapomniałbym. Dzięki za ciekawą opowieść i powodzenia przy następnych projektach.

      Usuń
    2. Cześć! Dziękuję za lekturę i komentarz. Cieszę się, że moje opowiadanie było odpowiednią alternatywą do Super - od pewnego momentu stanowiło to mój cel. :) Chyba właśnie między innymi dlatego tyle tu mroku. Chciałam ukazać świat, ludzi i naszych bohaterów w jak najbardziej beznadziejnym położeniu, a przy okazji koniecznie odebrać im kryształowe kule - reakcja alergiczna na leczenie za ich pomocą kataru Pan. Ale w temacie mroku i tak nie poszłam tu po całości, stać mnie na więcej. :D

      Złe postacie są dla mnie bardzo ważne. Przede wszystkim dlatego, że uwielbiam odkrywać ich motywy. Każdy zły jest w swoim własnym mniemaniu bohaterem. Cytując Morticię Addams: "Normalność jest iluzją. To co jest normalne dla pająka, jest chaosem dla muchy". Dlatego zależało mi na dopracowaniu historii zarówno Saku, jak i samej Ttuce. Kakarotto był obrazem i katalizatorem sztucznego szaleństwa, także jego geneza nie była tak rozbudowana, ale myślę, że i tak spełnił swoją funkcję. Tak samo jak Ty ubolewam nad obecnym stanem rzeczy w Super - nagminne spłycanie postaci i wrzucanie ich do jednego worka bardzo działa mi na nerwy, a co gorsza - nudzi mnie. Po prostu nie chce mi się tego oglądać.

      Jeśli chodzi o kończenie z Dragon Ballem, to powiem tak: mostów za sobą nie palę. Nawet w tym opowiadaniu zostawiłam sobie otwartą furtkę i w każdej chwili mogę przez nią przejść. Aczkolwiek, tak jak już pisałam, na ten moment się wyszalałam i dobrze mi z tym. Bardzo możliwe, że gdy doprowadzę już do końca mój obecny projekt, to znów wrócę w te strony. :)

      Usuń
  14. Jeśli wrzuci jako oddzielny komentarz, to sorry, bo coś klikanie w "odpowiedz" nie daje oczekiwanego efektu :)

    Leczenie Pan...musiałaś przypominać? xD Potraktujmy to jako głupi filler, na zasadzie strusi-ninja z Naruto czy coś xD W każdym razie, to się nie wydarzyło!

    Złe postacie dla mnie definiują sagę (w sumie sagi noszą ich imiona) i dlatego z antagonistów najbardziej lubię Vegetę i Freezera. W DBZ wyróżniłbym 3 rodzaje antagonistów:
    1. Mających swój cel i styl życia, ale nie wypierających się tego, że są źli tj. są źli i dobrze im z tym (początkowo Vegeta, Freezer).
    2. Ci, którzy uważają, że są dobrzy (tutaj głównie Zamasu).
    3. Źli z natury, skupieni na bezsensownej rozwałce i bez celu w życiu (Buu, Broly, częściowo Cell, bo jakoś nie wyobrażam sobie co mógłby zrobić po wygraniu Cell Games).
    Zatem, imo nie każdy zły uważa, że jest dobry lub usprawiedliwia swoje działania skrzywionym systemem wartości. Niektórzy zwyczajnie lubią być źli 3:) Najlepsi są jednak Ci, którzy mają jakieś sensowne backstory. Jak lubię Broliego, tak nie uważam, żeby jego motywacja miała dużo sensu, a jego śmierć nie wzbudza emocji. Ot, Goku go zdjął w dziwny sposób, bo scenarzystom zabrakło pomysłu jak pokonać taką OP postać, a czas kinówki się już kończył xD Z drugiej strony, każda porażka i śmierć Vegety ma duże znaczenie i wzbudza emocje ze względu na jego cechy charakteru i motywacje. Rodzina Adamsów zawsze na propsie ;)

    Kakarotto nie mógł być inny, bo to zwyczajnie zły Goku. Ten motyw poruszany był niejednokrotnie np. w mandze DBAfter i naprawdę...nie da się inaczej tego poprowadzić. Postaci Kakarotto nikt wcześniej nie miał okazji obserwować, nie przechodzi ona żadnej metamorfozy, bo nigdy wcześniej nie pojawiła się w historii świata DBZ. Ofc można by się spierać, czy skoro Kakarotto został "uśpiony" gdy Goku był dzieckiem, to nie powinien powrócić do stanu wiedzy o świecie sprzed uderzenia się w głowę, ale wtedy nie miałoby to żadnego sensu :) Powrót "morderczego instynktu" i brak zahamowań + pełna moc Goku to jedyna słuszna droga żeby taka metamorfoza miała w ogóle sens.

    Wiem co masz na myśli odnośnie Super. Jedyne, co im w miarę wyszło, to saga Blacka (wyłączając różowego SSJ lol xD i transformację Trunksa, której w mandze nie ma i wciąż nie wiadomo czym ona w ogóle jest), a obecna, ogromnie hype'owana saga turniejowa jest cholernie nudna i czekam tylko aż się wreszcie skończy. Im mniej podoba mi się Super, tym lepszy wydaje mi się Absalon. Ma swoje wady: niewiele jeszcze wiadomo odnośnie fabuły, pytania się piętrzą, a animacja...no, wiadomo - fanowskie non-profit. Z drugiej strony, choreografia walk i pomysły na nie, transformacje, klimat, wprowadzenie nowych postaci - to wszystko wypada znacznie lepiej niż w Super. Jeśli nie obejrzałaś, to daj szansę. Gdyby Absalon był oficjalnym sequelem z odpowiednim budżetem, nie narzekałbym na kontynuację Dragon Balla.

    Podeślij link do obecnego projektu, o ile już się coś urodziło. Chętnie przeczytam :)

    PS. Już jutro wydarzenie "Krzycz jak Goku na patelni" w Warszawie :D Jeśli jakimś mega ogromnym zbiegiem okoliczności jesteś z okolic i przeczytasz do jutra, to wpadaj xD Im nas więcej, tym lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie "Super" jest jednym wielkim fillerem. ;P W sumie do tej pory tak naprawdę podobał mi się tylko ten zupełnie pierwszy odcinek, bo miał klimacik i dobrą kreskę, i właśnie ten, w którym Goku Black zabił Mirai Bulmę. Poza tym... cóż. Saga Blacka była najbliżej sukcesu.

      W moim odczuciu w przypadku złoli bardzo często chodzi o bycie bohaterem samego siebie. Taki Vegeta na przykład - Frieza odebrał mu tron i zrobił z niego niewolnika, a książę wiedział, że tylko on sam może wybawić siebie z opresji. I dlatego, po trupach do celu, postanowił stać się potężniejszy i nieśmiertelny, żeby już nikt nigdy nie mógł go rzucić na kolana. Cena nie grała dla niego oczywiście roli, napędzała go chęć zemsty, dzięki czemu mieliśmy złola, mimo że walczył z niesprawiedliwością (wobec samego siebie). Ech, Vegeta z sagi Namek był moim ulubionym. Frieza natomiast, jak mi się wydaje, był po prostu święcie przekonany o swojej potędze i niemalże boskiej pozycji we wszechświecie. Dla niego bycie kosmicznym Führerem było normalnym stanem rzeczy, w końcu jego rodzina prowadziła ten biznes od dawna. Gdy ktoś mu się sprzeciwiał - godził w jego dumę i prawo wynikające z urodzenia. Buu był czystym złem, ale demony mogą sobie na to pozwolić, a Zamasu, tak jak piszesz, miał konkretne motywy. Cell… On jest w sumie zagadką. Musiałabym się nad nim poważnie zastanowić. :P Brolly i jego motywy dla mnie również są zbyt naciągane. Zresztą, Kale też nie kupuję (zachciało mi się Saiyanek).

      Z Absalonem już się kiedyś zetknęłam, ale wtedy odrzuciła mnie właśnie animacja. Ale może powinnam dać tej produkcji drugą szansę, skoro ona również wypada lepiej od Super. Bardzo brakuje mi techniki w walkach z Super. Tylko błyski i trzaski, a ja chciałam sobie popatrzeć na pracę rąk i nóg. :/

      Nie publikuję tego w Internecie, przynajmniej na razie. Ale dziękuję za zainteresowanie. :)

      O nie, przegapiłam ten event! Akurat nie było mnie w Polsce. I jak to ostatecznie wypadło?

      Usuń
    2. Uff...tym razem nie ma buga i mogę normalnie odpowiedzieć.

      Super raczej wygląda na nieudany fanfik :)

      Vegeta nie stał się zły na skutek traumy, on był Saiyaninem - walkę, zabijanie i podbój miał we krwi plus tak go wychowano. Ba! Uważam, że strata planety i ludu przybliżyła go do przejścia na jasną stronę mocy (scena na Namek). Tak naprawdę większym motywatorem dla niego stała się przegrana z Son Goku (no... powiedzmy, bo pomogli przecież Krillin, Yajirobe i Gohan) i dopiero wtedy zaczął naprawdę rosnąć w siłę. Wcześniej niespecjalnie się sprzeciwiał Freezerowi i nie trenował tak ciężko, a nieśmiertelność to była droga na skróty, by mógł przejąć miejsce Freezera, bo był taki jak on - nie trenował, sądził, że coś mu się należy z racji urodzenia (rozgraniczenie na elitę i niższą klasę Saiyan). Chyba nawet w rozmowie z Dodorią nie przejął się zbytnio, gdy się dowiedział kto zniszczył planetę. Dopiero na łożu śmierci zdał sobie sprawę, że to coś dla niego znaczyło. Tak to odbieram,że Vegeta był taki jak Freezer, ale zaczął zmieniać się w trakcie Namek Sagi. Transformacja tej postaci to dla mnie główna oś fabularna DBZ. W Super Vegeta już przeszedł transformację i zostawili mu tylko kilka charakterystycznych cech charakteru, które obecnie czynią go często postacią wręcz komediową :P Zepsuli tę postać koncertowo. Kiedyś był dumnym księciem, teraz ma wiecznego focha i jest gburowaty :P Próżno też szukać u niego charakterystycznego kpiącego uśmieszku z DBZ. Ech, dłuższy temat :)

      No widzisz? Cell osiągnął swój...cel w DBZ xD Po zabiciu Son Goku ta postać nie miałaby nic do roboty. Ew. szukałby nowych przeciwników do testowania swojej "perfekcji" :P Broly jest zwyczajnie psychiczny...i wkur*iony. To lubię w tej postaci oraz to, że z wygladu jest uosobieniem siły.

      Walki to raczej kwestia choreografii. Rozbłyski itp. to część uroku tych walk, ale w Super oszczędzają na animacji zwyczajnie, bo dodatkowe, szczegółowe kadry to przecież więcej pracy i większy koszt. Oszczędzają też zwiększając tempo potyczek, bo wiadomo - szybsze tempo, mniej szczegółów, krótsze ujęcia, mniej klatek do narysowania i zanimowania :( Nawet ten chwalony Special nie był niczym szczególnym. Za szybkie tempo, walka za krótka, dziwne pozy i proporcje obecne, krzywa twarz Vegety na zbliżeniu również (po 110 odcinkach dalej nie wiedzą jak go rysować :P). Dzisiejszy odcinek dużo lepszy.

      W Absalonie pokazują akcję z ciekawych ujęć, choreografia i pomysły na walki są super, tylko płynność i jakość animacji typowo fanowska.

      Event wypadł bardzo fajnie :D Przede wszystkim się udał, to najważniejsze. Pokrzyczelidmy, pogadaliśmy o Dragon Ballu, poznaliśmy nowych ludzi z tymi samymi zainteresowaniami. Polecam! Będzie powtórka jakoś w grudniu podobno, więc jeszcze nic straconego!

      Usuń
    3. Vegeta na łożu śmierci krótko i zwięźle mówił o tym, że Frieza wykorzystał i zdradził Saiyanów – moim zdaniem głównie po to, by zmotywować Goku do działania. Chciał mu zagrać na emocjach, a sam tak naprawdę niezbyt się tym przejmował (zresztą, we wcześniejszych odcinkach pokazana była scena z dzieciństwa Vegety, gdy dowiedział się o zniszczeniu planety przez meteoryt, i jego reakcja na to – a raczej jej totalny brak).

      Najbardziej, co zresztą po jego śmierci Goku zauważył sam, Vegetę bolała jego zdeptana duma i właśnie to, że przez całe życie był sługusem i marionetką Friezy. Opłakiwał to, że musiał wykonywać jego rozkazy i to, że nigdy się od niego nie uwolnił. Oczywiście, że bez Friezy nadal byłby złolem! W życiu nie uważałam inaczej. :P Wtedy byłby dokładnie taki jak Freiza, bo uwarunkowanie do zła miałby też dokładnie to samo. A tak, jego niewola stała się jedyną rzeczą, która w ogólnym rozrachunku ich różniła i która jednocześnie dodała nieco głębi jego postaci. Być może to doświadczenie było też jedyną rzeczą, która sprawiła, że w głębi pozostał odrobinę „ludzki” i po latach mógł przejść na dobrą stronę mocy. Przy okazji – jeśli w Super Freiza doświadczy podobnej zmiany charakteru, to się potnę.

      Jestem przekonana, że przed poznaniem Goku Vegeta planował bunt i trenował w jakimś stopniu, by przewyższyć Friezę, ale swoim zwyczajem przeceniał swoje możliwości i dokonania. Na pewno nie skakał mu też regularnie do gardła, żeby się sprawdzić, bo inaczej Freiza już dawno by go zabił. Wydaje mi się, że Vegeta postanowił się przyczaić, poczekać na odpowiedni moment i zdobyć jakieś zabezpieczenie – kryształowe kule nadawały się do tego idealnie, a poza tym Vegeta dostał power-upa po tym incydencie na Ziemi. Także mogę uwierzyć w to, że Vegeta robił za mało albo że robił źle, ale nie uwierzę w to, że niespecjalnie się sprzeciwiał albo że w ogóle był bierny. Wtedy nie byłby dumnym i cwanym Vegetą – i może gdyby Akira nie planował go permanentnie uśmiercić po sadze Namek, to wiedzielibyśmy coś więcej na ten temat. Aha, cała przeszłość Vegety zdecydowanie nie stoi pod znakiem traumy. Według mnie Vegeta ma zbyt silny charakter, by można było mówić w jego przypadku o jakiejkolwiek traumie (poza tym na pewno lubił zabijać, bez względu na to, czy to z powodu rozkazów, czy własnego widzimisię). To co zrobił z nim Frieza, było dla Vegety po prostu ogromną zniewagą. A zniewaga krwi wymaga. ;)

      Wracając jeszcze do zniszczenia Vegetasei – bardziej emocjonalne podejście podczas sceny śmierci Vegety na Namek, czyli płacz nad tatusiem i innymi mieszkańcami planety, pojawiło się dopiero w angielskim dubbingu: opowieść o tym, jak to Frieza zabrał go jako dziecko od ojca i zrobił z niego swojego niewolnika, o tym jak go szantażował, że zabije króla... Padło tu nawet stwierdzenie, że to przecież Frieza zrobił z niego potwora, które bardzo ładnie kontrastowało z tymi wcześniejszymi scenkami, gdzie mały Vegeta razem z tatusiem mordował na różnych planetach. Oglądając to, niektórzy mogli uwierzyć, że to początek jego nawracania się, ale ja jestem fanką wersji pierwotnej. :P

      W przypadku Cella trzeba wziąć pod uwagę to, że on został zaprojektowany i stworzony w bardzo konkretnym celu. Wojownik idealny, który powstał jako zły. W związku z tym można by go chyba w pewien sposób przyrównać do Buu. O ile Buu jest czystym złem, tak Cell jest sztucznym złem. I tak, podejrzewam, że potem niszczyłby kolejne światy. :) Ewentualnie regulował brwi.

      No i właśnie takie podejście twórców Super mnie wkurza – po co to robią (pytanie czysto retoryczne, wiadomo, że dla kasy), skoro chcą oszczędzać i robić byle jak? Nienawidzę jak ktoś się za coś bierze i robi to na pół gwizdka. Wkurza mnie ta seria coraz bardziej z tygodnia na tydzień. Wrrr.

      W grudniu powinnam być w Polsce, może akurat. ;)

      Usuń
    4. Nie chce mi się sprawdzać kadrów w mandze, więc uwierzę na słowo. Ciężko się połapać w tym co było kanonem, a co wesołą twórczością scenarzystów fillerów ;) Uważam, że Vegeta ukrywał tylko swoje przywiązanie do planety, żeby nie dać satysfakcji wrogom. Świadczy o tym fakt, że ciągle szczyci się swoim pochodzeniem i podkreśla tytuł książęcy.

      "Przy okazji – jeśli w Super Freiza doświadczy podobnej zmiany charakteru, to się potnę."

      ...
      Nie! NIE! BOŻE! PROSZĘ! NIE!
      (inhales)
      NIEEEEEEEEeeeeee...!!!
      ;)

      To, że Vegeta trenował łatwo jest podważyć tym, że zawsze miał scouter i mógł zmierzyć powerlevel Freezy w pierwszym stadium (o ile pamiętam to było 530 000). Przez wiele lat (jest starszy od Goku jak sama wiesz) zrobił niewiele zważywszy na fakt, że miał przez całe życie do dyspozycji rywali dużo silniejszych od niego (Goku na Ziemi nie miał nikogo ponad Piccolo), no i fakt, że od walki z Goku do końca Namek Sagi (ile to mogło trwać? Rok? Nie pamiętam) wzrósł w siłę od może kilkunastu tysięcy jednostek do... powiedzmy 3 milionów (wydaje mi się, że taka mniej więcej była siła trzeciej formy Freezera). Ogromny przyrost mocy, a wystarczyło trochę powalczyć, parę razy dostać łomot i voila :D

      Cell nie czerpał raczej przyjemności z niszczenia jak Freeza (może trochę, w końcu miał jego komórki), ale jego jedynym celem było osiągnięcie perfekcji i zabicie Goku. Utrudnił sobie sam to zadanie robiąc turniej, na którym teoretycznie nie wolno było zabijać. Gdyby lubił niszczyć i zabijać, nie bawiłby się w takie rzeczy i zabilby chociażby Satana, który był irytujący. Sam nie miał pomysłu na to, co robić później imo (i Toriyama pewnie nigdy się nad tym nie zastanawiał xD).

      A mnie wkurza od pewnego czasu mniej więcej na tym samym poziomie xD Apogeum wkur...wienia (lżej tego nie nazwę) miałem przy okazji odcinka chyba piątego (?), gdzie animacja i kreska wyglądała dużo gorzej niż w Absalonie i nie mogłem uwierzyć, że to jest oficjalnie wydany odcinek DBS. Nigdy nie widziałem gorszego odcinka anime, a obejrzałem już pewnie z over 8000 różnych ;) Od tej pory wiedziałem, że Super to będzie dno. Długo im to nie zajęło :P

      Do wydarzenia jeszcze czas. Ja będę, więc wstępnie łapiemy się w grudniu na patelni! xD

      Usuń
    5. Wydaje mi się (Akira pewnie tego nie przemyślał, więc pozostaje gdybać), że Vegeta do momentu Namek tak naprawdę nie walczył z tymi silnymi rywalami (Ginyu Force, Zarbon itd.), bo oni jeszcze wtedy oficjalnie jego rywalami nie byli. Byli kompanami z tej samej drużyny i o ile zakładam, że wzajemna niechęć była na porządku dziennym, a jakieś przepychanki mogły się zdarzać, tak do prawdziwego starcia raczej nigdy między nimi nie doszło. W końcu armia to armia, Frieza trzymał ich krótko. Nie przyjaźnili się też, więc wątpię, żeby dumny Vegeta prosił ich o koleżeńskie sparingi (albo żeby Frieza im specjalnie takowe organizował - w ramach zacieśniania więzi). Vegeta bazował raczej głównie na słabeuszach i tych przeciętnych istotkach, które zabijał na podbijanych dla Friezy planetach (a jego ego rosło i rosło). Wszystko wskazuje na to, że jego pierwszym prawdziwym wyzwaniem był właśnie Goku. Poza tym, jakby nie patrzeć, wtedy na Ziemi Vegeta prezentował się równie dobrze co Goku, więc nie mógł trenować *dużo* mniej od niego (w przypadku Vegety do treningu należy doliczyć masowe mordy). W końcu Goku zawsze jest tym zdolniejszym i o jeden krok do przodu. ;P

      Potem moc Goku wystrzeliła w kosmos, a Akira w ostatniej chwili zdecydował się Vegetę wskrzesić i zmusić go do nadgonienia różnicy, żeby było ciekawiej. Patrząc na Cella i kilka innych postaci, nie jest to pierwszy i ostatni raz, gdy Akira zaplanował sobie coś dość mocno powierzchownie. xD Jak wszyscy wiemy poziomy mocy posypały się zaraz potem i nie miały już żadnego sensu, bo nagle każdy mógł się wzmacniać w nieskończoność (Super oczywiście nakręca to jeszcze bardziej).

      Tak jak mówiłam, w zamyśle Cell bardziej przypomina mi Buu. U niego była walka dla walki, u Buu zniszczenie dla zniszczenia. Frieza jest psychopatą, za co lubię go najbardziej. :D A Cell miał być wojownikiem idealnym, tylko chyba bez dalszych perspektyw na przyszłość.

      Usuń
    6. Nawet jeśli nie walczył, pozostawał trening w kosmosie. W końcu tak wytrenował sobie SSJ. Akira na bieżąco wymyślił Zenkai boost, żeby dać Saiyanom jakieś szanse z Freezą. Ten ofc zaczął działać od momentu wprowadzenia ;) Goku jak dostał senzu po walce z Piccolo, kiedy nie mógł się już ruszać, nagle nie dostał żadnego boosta do siły. Jedna z wielu dziur w fabule. Vegeta po urodzeniu miał dużo większy powerlevel od Goku, więc jego naturalny przyrost siły był większy. Raczej nie trenował zbytnio, a masowe mordy... nam nie przybywa siły, gdy depczemy mrówki ;)

      No pod względem braku konkretnego celu życiowego są podobni, ale poza tym... W sumie Buu miał taki cel jak większość ludzi: rozrywka (niszczenie miast), jedzenie i spanie xD Można przewidzieć, że po wyeksploatowaniu Ziemi, przeniósłby się gdzieś indziej i od nowa to samo. Był bardzo prosty. Cell za to nie musiał jeść, spać i był zbyt inteligentny, żeby niszczyć dla rozrywki żałosne formy życia. Dobrze wybrnęli w Supersonic Warriors na Game Boya Advance, gdzie Cell po wygranej dał Juniorom niszczyć Ziemię, a sam zapadł w hibernację na czas nieokreślony. Potem pokonał Buu i ruszył na poszukiwanie silniejszych przeciwników.

      Usuń
    7. A skąd info o levelu Vegety po urodzeniu? Nie słyszałam o nim nigdy, tylko fanowskie teorie. Możemy zakładać, że prawdopodobnie był większy od poziomu Goku, bo Vegeta pochodził z królewskiej linii i po prostu miał być lepszy, ale to tylko założenie. Brolym się na pewno nie urodził... I to chyba przyrost siły Goku jest ogólnie wyższy i szybszy, nie? :D W anime są sceny z treningów małego Vegety z Saibamenami, już z czasów pracy u Friezy. W tym okresie trenował regularnie. Twierdził, że jako dziecko przewyższył swojego ojca. Jak wiadomo Frieza bał się legendy o Super Saiyaninie, więc potem mógł go ograniczać. Stąd najprawdopodobniej "łatwiejsze" misje i "łatwiejsi" przeciwnicy, żeby uśpić czujność księcia, ale nawet na takich można trenować nowe techniki. ;) Skoro jednak Vegeta na Ziemi nie prezentował się gorzej od Goku (który zawsze jest lepszy), to moim zdaniem musiał sobie na to jakoś zapracować. Aż taki silny i zaprawiony w boju się nie urodził. ;P Zresztą, jak sam wcześniej pisałeś, Vegeta miał walkę we krwi. Nie mógł bez niej żyć i nie mógł się w tym kierunku nie rozwijać, bo to by przeczyło jego naturze.

      Boost wprowadził ogromne zamieszanie i sprawił, ze rozwój co najmniej kilku postaci może wydawać się nielogiczny. Trening w kosmosie i jego efekty Akira wymyślił z równie dużym opóźnieniem (wszyscy zmarli Saiyanie powinni być dużo potężniejsi, choćby ze względu na grawitację ich planety).

      Takie zakończenie dla Cella jest jak najbardziej trafne. Skoro urodził się jako wojownik idealny, to egzystował też tylko dla walki. To ja się bardziej utożsamiam z Buu w takim razie. :P

      Usuń
    8. Linia królewska, elitarne urodzenie. To było zasugerowane, że elitarni wojownicy mieli po urodzeniu wyższe powerlevele. To ich kwalifikowało do elity i do niższych klas. Zawód Bardocka po zobaczeniu poziomu mocy Goku mówi nam, że nawet wśród niższych klas Goku był slaby. Poza tym Vegeta miażdżył Saibameny jako dziecko i to kilka naraz. Skoro wszystkie miały poziom Raditza, to Vegeta musiał mieć bardzo wysoki poziom już po urodzeniu. Poza tym, poziom mocy bojowej 2 nietrudno przeskoczyć xD Tak naprawdę wszystko, czego nie wymyślił i nie napisał wprost Toriyama to tylko założenia i cała reszta to bullshit i nie ma co o tym dyskutować, a jednak to robimy xD Myślę jednak, że hintów odnośnie powerlevelu Vegety było na tyle dużo, że można z pewnością stwierdzić, że był wyższy od Goku.

      Vegeta wcześniej miał dużo większy potencjał od Goku (za dzieciaka rozwalał bez wysiłku kilku gości o sile przeciwnika, z którym dorosły Goku + Piccolo mieli problemy, a Goku zginął w trakcie walki). Teraz ma mniejszy potencjał, ok - to mnie wkurza i jest nielogiczne. Stąd twierdzenie, że Vegeta nie trenował. Takiego power gapu, Goku by tak szybko nie nadrobił, gdyby Vegeta chociaż trochę trenował. Teraz czysto przez plot armor, Vegeta zawsze wkłada w treningi więcej wysiłku, bierze to na poważnie, a jakiś błazen i tak zawsze jest o krok przed nim tylko dlatego, że jest główną postacią. #teamVegeta
      Wiesz, Goku i Raditz też mieli walkę we krwi xD Przez cały Dragon Ball Goku osiągnął poziom trochę ponad 300 xD Raditz jest starszy i miał chyba ponad 1000. Jak mówiłem, rozgniatanie mrówek nie zwiększało ich poziomów mocy raczej, a Freezer się postarał o to, żeby Vegeta nie urósł za bardzo w siłę. Zresztą dlatego wyrżnął całą rasę, bo za szybko rośli w siłę i obawiał się przestrogi Chilleda. Myślę, że poziom mocy Vegety monitorował i postarał się, by ten nie dostawał żadnych poważniejszych wyzwań.

      Plot-holeken over 8000! Serio, gdyby rozliczać Toriyamę z logiki i ciągów przyczynowo-skutkowych, to Dragon Ball miałby wszędzie 1/10 ;)

      PS. Caulifla SSJ3 już niedługo xD a Vegeta nigdy tego nie osiągnął. Jeśli tak się stanie, to Super chyba serio na MAL osiągnie u mnie najniższą w historii notę.

      Usuń

    9. Reakcja Bardocka na Goku jest znowu z tego fillerowego filmu, co do którego najpierw były informacje, że Akira uważa go za kanon, a potem znowu to dementowano, także nie wiem na czym ostatecznie stanęło. :P Szczerze to nie nadążam za tym facetem.

      Vegeta jako postać miał po prostu pecha, że Akira za późno wymyślił power-upy, boosty i inne pierdoły. Biorąc pod uwagę jego żywot w kosmosie, teoretycznie miał do nich większy dostęp niż Goku na Ziemi, ale wtedy jeszcze się nie liczyły. Potem Goku przeskoczył go w sekundę i Akira zadbał o to, żeby Vegeta w ramach nauczki został w tyle tak długo, aż sam stanie się dobrą postacią (fuck logic). Dlatego teraz, na pewnym etapie mangi Whis mówi, że Goku i Vegeta są sobie praktycznie równi. W anime chwilowo już po ptakach, no bo Ultra Instinct.

      O ile przemyślane zagrywki Friezy i ego Vegety wyhodowanego na słabych przeciwnikach z pewnością spowodowały opóźnienie jego rozwoju, to Akira pewnie tłumaczyłby dalszą różnicę właśnie tym, że potem Vegetę zastopowało jego zło. Rozwinął się tak, jak mógł się rozwinąć pierwotny, zły Saiyanin-barbarzyńca. Goku oczywiście cały czas rozwijał się jako dobry Saiyanin, regularnie walczył w obronie swoich bliskich, miał większą motywację i stąd różnica, którą nagle Vegeta musiał nadrabiać. Jego upragniony Super Saiyanin powstał oczywiście z "czystego zła" i wścieku tylko po to, żeby zaraz potem dostać epicko po dupie od laski-cyborga. Akira postanowił moralizować i chciał nam pokazać, jak to pozycja społeczna, wysokie urodzenie i dobre metryczki nie mają wpływu na to, jakim się jest człowiekiem (no, w tym przypadku kosmitą).

      Vegeta jest po prostu genialnym przykładem na to, co dzieje się z postacią, której autor do pewnego etapu bardzo nie lubił. xD Jeśli rzeczywiście Caulifa dostanie teraz trójkę w prezencie, to będzie to już ostateczna potwarz i Vegeta powinien sam dla siebie zmieść ją z areny, zanim przyjdzie to do głowy Friezie. A tak serio, to tutaj również bardzo na Friezę liczę. Cabbę załatwił elegancko i z resztą tej zgrai powinien postąpić tak samo.

      Usuń
    10. Z Bardockiem jest dziwnie, bo najpierw był ten Bardock Father of Goku, który chyba jednak jest niekanoniczny, więc mój argument poszedł się...kochać, potem wydali Episode of Bardock, który jest kanoniczny, a Akira nadpisał Father of Goku mangą Dragon Ball Minus (chyba tak to się nazywało). W każdym razie dziwna sprawa.

      Chwilowo po ptakach ;) Vegeta, jak zwykle w Super, nadgoni.

      Wszystko prawda, a Vegeta doszedł do podobnych wniosków i sam powiedział jako Majin, że sprawił sobie rodzinę i nawet zaczął się do nich przywiązywać po części dlatego, że chciał dogonić Goku. Tutaj wychodzi niekonsekwencja w moralizowaniu Akiry. Vegeta wciąż nie mógł dogonić Goku (mimo przejścia na dobrą stronę) i dlatego jednak postanowił wrócić na ścieżkę zła. Oczywiście nic z tego nie wyszło (i dobrze, bo poświęcenie to jedna z najlepszych i najbardziej emocjonalnych scen w DB), ale nieważne co zrobił Vegeta w Zetce, nie mógł dogonić Goku. Odnośnie tej pozycji społecznej, wysokiego urodzenia, to Akira złąpał się we własną pułapkę, bo o ile kiedyś może i niosło to ze sobą takie przesłanie, to teraz sytuacja jest odwrotna i bardziej widoczna. Obecnie to Vegeta stara się dużo bardziej i to on jest w tyle za Goku już przez bardzo długi czas. Obecną sytuację odczytuję jako: "nieważne jak się starasz, nie dogonisz gościa z talentem (nawet mimo tego, że jest jedną z najbardziej tępych istot na Ziemi)". Morał odwrotny do zamierzonego :P

      Freeza FTW! Szczerze, zaczynam mu kibicować xD Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że gdyby zrealizował swój plan przejęcia władzy nad bogami, to byłby najlepszy arc w Super.

      Toczę dyskusję z kumplem czy Vegeta potrafi wejść na SSJ3. On twierdzi, że potrafi, tylko tego nie robi, bo nie ma potrzeby używać bezużytecznej formy zabierającej dużo energii. Ja twierdzę, że nie potrafi, bo...nigdy tego nie zrobił, a miał ku temu kilka idealnych okazji (przy walce z Mirai Trunksem czy przeciwko Beerusowi), natomiast Goku się w Super zmienił już raz mimo posiadania formy God i Blue oraz zapowiada się, że w następnym odcinku znów to zrobi (podobno Goku się regeneruje, a SSJ3 zabiera dużo energii - logiczne :P). SSJ Blue to SSJ nałożony na boką Ki. Imo osiągnięcie tej formy nie oznacza, że Vegeta potrafi zmienić się w SSJ3. Co myślisz?

      PS. Gohanowi musieli stłuc przyjaciół i zabić szesnastkę, ale Cabbie wystarczyło, że ktoś obraził Vegetę xD W sumie lepsze to niż łaskotanie na plecach albo wejście na SSJ2...bo tak (Caulifla style!).

      Usuń
    11. Zawsze sądziłam, że Vegeta nie potrafi się zmienić w SSJ3. Mimo że nie jest już tym zapatrzonym w siebie dupkiem co kiedyś, to i tak nadal lubi się popisywać. Tak jak mówisz, miał kilka dobrych okazji, by zaprezentować tę formę - między innymi ten moment, gdy Beerus pojawił się po raz pierwszy na Ziemi i zdzielił Bulmę. Wtedy Vegeta nie wiedział jeszcze o boskiej formie, jego szał był piękny (głównie ten filmowy, w anime znowu to spłycili), a i tak nic z tego nie wyszło. Myśl o tym, że trójka zużywa więcej energii na pewno nie powstrzymała go przed transformacją. Przywalił Beerusowi dość porządnie w przeciwieństwie do Goku SSJ3, więc na pewno nie był za słaby, ale... wyraźnie zabrakło mu czegoś innego.

      Potem Vegeta był już nastawiony stricte na te boskie stadia (zgadzam się, że są one raczej niezależne od SSJ), także nie miał czasu myśleć o rozwijaniu trójki, która w zestawieniu z nimi prezentowała się dużo słabiej. A szkoda. Zawsze chciałam go zobaczyć w tej formie. :P

      Odnośnie dzisiejszego odcinka - ech, ech, ech. Odnośnie następnego odcinka - uch, uch, uch.

      Usuń
    12. Żeby tylko spłycili...
      Przepraszam za wyrażenie, ale w serii anime Vegeta przyjął taką pozycję, jakby chciał zrobić pod siebie xD
      https://thumbs.gfycat.com/BoldImpureFirefly-max-1mb.gif
      Niektórzy uważają tę scenę za dobrą...ja nie wiem z której strony i pod jakim względem. Tragedia.
      Za to dla mnie to najlepsza scena w całym Kami to Kami, a w Fukkatsu ten pajac Kakarotto znów zgarnął zasłużonego killa Vegecie :P i to po takim pięknym beatdownie. W kinówkach Vegeta dostał wreszcie trochę momentów, ale w anime znów zepsuli.

      Vegeta SSJ3...oficjalnie jest w grze Raging Blast 2 na PS3 :) Mam i gram nim. Jest też Broly LSSJ3! SSJ3 Vegeta w wersjach z Z i GT wytąpił też w grze na komórki Dokkan Battle (próbowałem go zdobyć przez parę miesięcy i poddałem się parę tygodni temu) oraz w niektórych animacjach z Dragon Ball Heroes (karcianka na automaty Japan-only).
      https://www.youtube.com/watch?v=VexX3y7T7AM

      Cóż mogą znaczyć te enigmatyczne echy i uchy... :/
      Chyba powoli przyzwyczajam się do marnej jakości walk w Super. Lepiej już nie będzie :P

      Usuń
    13. O ile jestem jeszcze w stanie zrozumieć to, że można schrzanić coś, co rysuje się bez żadnej bazy i od podstaw, tak zupełnie nie potrafię zrozumieć tego, że można tak zniszczyć sceny, które powstały już wcześniej do filmów. Przecież to kopiuj-wklej. Powinny być nawet lepsze... =='

      Widziałam screeny z gier, ale to nie to samo. ;p Wolałabym Vegetę SSJ3 ujrzeć w akcji w anime. Na to chyba nie ma już jednak realnych szans. Co najwyżej dostaniemy kolejną transformację w innym kolorze tęczy. Co do Super to ja również nie łudzę się, że będzie lepiej. Ja się tylko obawiam, że będzie jeszcze gorzej. xD

      Usuń
    14. Wszystko rozbija się o budżet, a nie mogli zrobić kopiuj-wklej, bo wtedy istnienie kinówki nie miałoby sensu, bo dokładnie to samo byłoby w anime xD Moim zdaniem tych arców w ogóle nie powinno być w Super. Lepiej by zrobili jakby zwyczajnie wystartowali od zakończenia Fukkatsu i już :P

      Gorzej niż w piątym odcinku nie będzie pod względem kreski i animacji, ale co do fabuły, to zamiast jarać się co będzie dalej, raczej boję się co tym razem zepsują, a to niezyt dobrze o niej świadczy :P Nigdy nie odżałuję tego, że Vegeta nie dostał SSJ3... Czemu muszą do fabuły wplatać tylko te najgłupsze pomysły fandomu ignorując te dobre? :O

      Za tydzień w sobotę znów wydarzenie "Krzycz jak Goku" w Warszawie. Oczywiście się wybieram, chociaż tym razem dużo mniejsza liczba zadeklarowanych. Mi to jednak nie przeszkadza :D Daję znać tylko i obiecuję, że już o tym spamił nie będę.

      Btw. Na pewno nie masz czasem ochoty i pomysłu na jakiś sequel, prequel, interquel, hitorię poboczną? Chyba większość znanych dojinshi przeczytałem albo jestem na bieżąco, a...no, czytałbym, szczególnie że oryginalna seria tak przynudza obecnie :P

      Usuń
    15. Co i rusz robią kopiuj-wklej przy walkach na turnieju, chyba już im wszystko jedno na tym etapie. ;P Arców ominąć nie mogli, bo obie boskie przemiany pojawiły się w filmach, a nie wszyscy filmy oglądają. Wiadomo, że najwięksi fani tak, ale oni potrzebują teraz nawet przypadkowej publiczności. A że przez to było i jest nudno... Cóż, to już inna historia. Wolałabym, żeby zamiast duplikowania skupili się i lepiej poprowadzili sagę Black Goku albo wysłali Vegetę do Szóstego Wszechświata, żeby mógł doprowadzić tamtejszych "Saiyanów" do ładu. Albo ich unicestwić, bo mnie wkurzają.

      Nie dotrę dzisiaj niestety, ale mam nadzieję, że event będzie równie udany, co poprzedni.

      Na razie nie mam ochoty. :) Super mnie strasznie zniechęca. Nie chcę mówić, że Toei właśnie niszczy mi dzieciństwo, ale coś w tym jest. :P Poza tym siedzę teraz w nieco odmiennych klimatach i na razie mi z tym dobrze. Ale, jak już kiedyś pisałam, "nigdy nie mów nigdy". Jak coś mnie najdzie, to dam znać. ;)

      Usuń
  15. Nocebo-senpaaai! W podziemnych kuźniach, wśród krzyków, bluzgów i nerwowych uderzeń, powstał piąty rozdział potterowski. Zgadnij, kto się pojawił? :)

    http://hpmercenary.blogspot.com/2017/10/5-miedzy-motem-kowadem.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Wpadłem na chwilę tylko, żeby to zostawić...
    https://www.facebook.com/events/1318960774880317/

    OdpowiedzUsuń
  17. Przypomniałem sobie przez ostatnie kilka dni całe opowiadanie i nurtuje mnie teraz pewna kwestia... To ilu w końcu potrzeba członków Ginyu Force do wkręcenia żarówki :| ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednego - tego, który wezwie jakiegoś Saiyanina, żeby zrobił to za niego. ;) Witam po przerwie!

      Usuń
    2. A może "Wystarczy jeden, ale reszta musi tańczyć?" :)

      Usuń
    3. "Bo potrzebuje cheerleaderek". ;) Czemu nie!

      Usuń
  18. Ohayo, Nocebo-senpaaai! Kazałem na siebie czekać dość długo, to ostatnio bardzo mocno ruszyło mnie sumienie. Postanowiłem spiąć się i w ramach prezentu napisać rozdział :) Oprócz tego, życzę Tobie i Twoim bliskim dużo radości i spokoju na święta oraz żeby 2018 był zdecydowanie na plus.

    Tak, dość wymowny tytuł rozdziału dałem. Zawsze mam z tym problemy, taki już został.

    http://db-thelastsaiyan.blogspot.com/2017/12/8-tozsamosc-mordercy.html

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej :D Dawno mnie tu nie było... Piszesz coś moze nowego? :D Bo jestem strasznie ciekawa po opowiadaniu o Ttuce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! :D Tak, piszę właściwie cały czas, ale na razie nigdzie nie publikuję. Jako że to mój własny projekt, to musi zostać wielokrotnie przerobiony i dopięty na ostatni guzik. xD Trochę jeszcze potrwa zanim odważę się go wystawić do czytania.

      Usuń
    2. Super trzymam kciuki ;)
      Daj znać czasami na jakim etapie jesteś bo bardzo chętnie to przeczytam :D

      Usuń
    3. Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć, ale przesyłam uściski. :D

      Usuń
  20. Kochana, jeśli masz ochotę i troszeczkę czasu możesz zajrzeć i ocenić stan nowej wersji sagi numer uno? :D Długościami co prawda jeszcze nie nadrabiają, ale treścią odrobinę na pewno :P

    OdpowiedzUsuń
  21. Geez, to już półtora miesiąca. Ale ten czas leci :/ Trzeba nadrobić. Boli brak nowego "kontentu" od Cb :"( U Killall sprawdzam codziennie czy jest coś nowego (wiem, że jest na innym serwisie, ale się uparłem na blogspot :D) i trochę zaspokoiło to mój fanfikowy głód po przygodach Ttuce, ale chciałoby się jeszcze więcej poczytać ciekawych interpretacji mojej ulubionej serii, a na wieść o kontynuacji Twojej wybuchnąłbym niczym Krillin na Namek lub Saibaman i Yamcha...z tym że entuzjazmem xD

    Myśli nt. Super? Ostatnio trochę zyskało w moich oczach potraktowaniem wreszcie Vegety na poważnie, a i kreska ładna ostatnio bez krzywych twarzy ;) Cieszę się też na wieść, że się kończy. Notabene sytuacja odwrotna do Twojego fanfika, którego kontynuację bym poprosił (nie pierwszy, nie drugi i nie ostatni raz zresztą :P) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, ale mi się miło zrobiło, jak to o szóstej rano przeczytałam. xD Na moim dragonballowym twórczym froncie jak na razie cisza. Czasem przyleci jakiś ptaszek i zaćwierka o śmiesznym nowym motywie do wykorzystania, albo o tym, że Siedemnastka w Super jest wciąż zajebisty i że jako jedyny miał godny koniec (haha Gohan, ty frajerze), ale to by było na tyle.

      Jeśli chodzi o DBS to oczywiście w tejże jakże wspaniałej i porywającej serii najbardziej podoba mi się to, że już się wreszcie kończy. :P Ale tak jak pisałam wyżej, jestem bardzo zadowolona z wątku C-17 i tego, jak został on (przynajmniej chwilowo) zakończony. W ten sposób Android został oficjalnie jedyną postacią w Super, która ani razu mnie nie wkurwiła. Ach, no i spodobało mi się jeszcze to, że Jiren wreszcie dostał jakieś konkretne backstory, które rzeczywiście motywuje go do działania.

      Teraz, mam nadzieję, szykuje się długo przeze mnie wyczekiwany 'team up' Goku i Friezy - sądząc po tytule, Vegeta wyleci w następnym epizodzie i to z hukiem. Go big or go home. Liczę na to, że Frieza utrzyma się na nogach dłużej niż jeden odcinek i rzeczywiście odegra ważną rolę, a jeśli nie, to że chociaż zdradzi Goku w bardzo bolesny sposób.

      Jeśli z Killall jesteś na bieżąco, to na pewno mogę Ci jeszcze polecić opowiadanie Raijina - The Last Saiyan. Enjoy!

      Usuń
    2. Oczywiście, że się miło zrobiło! :D Nic tak nie poprawia humoru jak:
      https://www.youtube.com/watch?v=pNWPdGCDVhw
      lub:
      https://www.youtube.com/watch?v=1ercQOGIcAc
      :") Memories...

      Hmmmm...no to nie wiem czy nie zniszczę Ci obrazu wspaniałego numeru 17, gdy napiszę, że tak po zastanowieniu, to on postąpił straszliwie głupio wysadzając się xD Gdyby dał się zabić Jirenowi, nawet jeśli oznaczałoby to śmierć Goku i Vegety, to... również dyskwalifikację Jirena, a jedynym na placu boju zostałby...Freezer :P Dziękujemy, dobranoc, uni7 wygrywa! xD Freezer nie życzyłby sobie nieśmiertelności, ponieważ nie miałby takiej logicznej możliwości, bo tylko żywi mogą prosić o życie wieczne. Musiałby się wskrzesić Kulami, o ile Beerus w ogóle pozwoliłby mu użyć kul, w co wątpię :P Możliwe, ze 17 właśnie przypieczętował zagładę uni7 xD Ofc plot armor na to nie zezwoli, ale fakt pozostaje ;) No i dalej nie mogę przyjąć do wiadomości power upu siedemnastki. Poziom SSJ2 to już byłaby przesada w jego przypadku...ech.

      Tytuł tytułem, ja mam nadzieję, że nas tylko trollują i okaże się, że tylko się będzie wydawało, że on odpadnie, a naprawdę odpadnie Freezer, a najlepiej Goku i to Vegeta będzie musiał walczyć razem z Freezerem :P Pobożne życzenia...

      Dzięki za polecenie. In fact, właśnie enjoyuję xD

      Usuń
    3. Troszkę źle się wyraziłam: to było najlepsze, co go mogło spotkać, biorąc pod uwagę to, że to tylko ograniczony scenariusz Super, w którym Goku zawsze musi być na szczycie. xD Wiadomo, że Ziemia przetrwa, nie zaszaleją i nie zrobią z Jirena czy Friezy zbawcy, który wskrzesi wszystkie wszechświaty, bo to naturalnie rola Sona (błagam, niech zaszaleją). A Jiren raczej pamiętał o tej regule i chyba by Androida ot tak nie zabił. Zresztą, natężenie energii w atakach nie ma tu w ogóle sensu - gdyby miało choć trochę, to chyba połowa zawodników zostałaby już dawno zdyskwalifikowana za zabicie przeciwnika. A tak pewnie śmiercionośny atak Jirena spaliłby Siedemnastce koszulkę, ogłuszł go, może potarmosił mu włosy i to by było na tyle. Hańba, ujma, wypad z maty. Twój scenariusz przemawia do mnie oczywiście dużo bardziej. :P

      Obawiam się, że nie trollują. xD Ale nadzieja umiera ostatnia.

      Usuń
    4. Na szczycie znanych z Zetki postaci owszem ;) Super się kończy, a Toei wprowadziło do uniwersum całą masę OP postaci i nic z nimi nie zrobiło aż do końca. Tak bardzo to było nieprzemyślane, głupie i bezsensowne, że aż mnie to zatrważa xD

      Freezer dobry? Bleeeegh :P Nigdy! Ale jakby zażyczył sobie unicestwienia wszystkich uniwersów oprócz 7! To byłoby takie dla niego typowe i zostałby moim bohaterem! 3:) To by było szaleństwo dopiero i zwrot akcji. Przy okazji naprawiliby ten burdel, który zrobili i można by zacząć powoli zapominać o kobiecie Brolim, Ribrianne itp.

      No i masz słuszność odnośnie tej energii. Wszyscy atakują full power atakami i najwyżej kogoś wyrzucą :P Pamiętam jak w Zetce taki Final Flash uszkodził nawet Perfect Cella, a w Super nie mógł wyrzucić za matę jakiego randomowego wojownika z metalu. Podobnie z Trio the Dangers. Czy to oznacza, że oni mają znacznie większą wytrzymałość od Perfect Cella? xD Rly? :O

      Vegeta jako jedyny coś pokazał na tym turnieju. Teoretycznie może odpadać, bo i tak zrobił najwięcej :P, ale jak go odstrzelą, to serii dojdzie kolejny minus.

      Usuń
    5. SSJ White w Super...Buhahahahahaha xD

      Usuń
    6. Sorry za spam, aaaale...no kto ma przeczytać jak nie Ty? xD
      http://dbsaiyanpride.blogspot.com/

      Usuń
  22. Kochana moja mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie i Sary troszkę czasu ;) nawet Od pisalam Ci na komentarz, ale chyba go nie widziałaś? U mnie nr 17, czyli i 18 w jednym bo tak być musiało no i robię miejsce na story of Frieza xD

    OdpowiedzUsuń
  23. I kolejny odcinek. Jako że znasz stara treść to zdradzę, że kolejny będzie całkiem nowy i nigdy wcześniej nigdzie go nie było :) tylko muszę go napisać xD ale zarys w głowie już jest :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej :D I jak tam nowy projekt zdradzisz coś? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych projektów to się oczywiście ostatecznie zrobiło kilka, lol.

      Ten projekt, o którym wspominałam jeszcze w 2017, ewoluował i zmienił się w dwa projekty. Potem zmieniła się ich forma – pierwsza część powstała w postaci scenariusza (zaskakująco ciepło przyjętego przez mojego "mistrza" i resztę towarzystwa – w międzyczasie skończyłam kurs pisania scenariuszy). Teraz jestem na etapie przetwarzania wszystkiego ponownie na "płynny" tekst. Także: niekończąca się opowieść! Ach, jeszcze napisałam inny scenariusz i nagrano na tej podstawie podcast. :3

      W sumie jestem zadowolona, wiele się przez ten czas nauczyłam (i o sobie, i o tym co tworzę). Co mnie dalej czeka – nie wiem. :D

      Usuń
  25. Omg, to już dwa lata minęły od zakończenia. Ależ ten czas leci. Od czasu do czasu wpadam zobaczyć czy aby nie pojawiło się coś nowego. Brakuje mi tego mrocznego klimatu, który potęgowany był mistrzowsko dobranym soundtrackiem. Mam nadzieję, że u cb wszystko oks i Dragon Ball gdzieś tam głęboko zakopany w kokoro jeszcze siedzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry Kami, ale jestem spóźniona? Teraz mamy już 5 lat za sobą!

      DB mojego serca nie opuszcza, chociaż w ostatnich czasach zdecydowanie nie był w nim na pierwszym miejscu. Ale ten rok przyniósł do mnie powiew nostalgii – przez co dosłownie niedawno nadrobiłam wszystkie nowe rozdziały DBS, film, no i nie da się ukryć, że zaczęłam leniwy rewatch KAI. Co ostatecznie doprowadziło do tego, że zalogowałam się tutaj i sprawdziłam co w trawie piszczy. Tęskniłam!

      U mnie, jak to w życiu, wszystko do przodu, choć czasy są niepewne. :) Mam nadzieję, że Tobie się szczęści! I widzę, że masz aktywne opowiadanie! Ile to mnie ominęło!

      Usuń
  26. Odpowiedzi
    1. No nie wiem, no nie wiem! :D Nie sądziłam, że jeszcze ktoś tu zagląda!

      Jak mi miło <3

      Usuń
  27. Kurka, pamiętam jak się zaczytywałem w czasach liceum, a tutaj rzeczywiście, człowiek już 5 letnie studia skończył odkąd opublikowałaś ostatni rozdział.
    No nic, liczę na powrót weny i kolejną opowieść o Z Warriors :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, ale mi zrobiłeś dzień tym komentarzem! :D Moje gratulacje (zapewne bardzo spóźnione) z okazji ukończenia studiów! Miło mi, że tu jeszcze zaglądasz.

      Ach, no wena niby jest, pomysł na sequel jak wiadomo też... gorzej z czasem. Muszę przyznać, że ostatnio bardzo mnie korci, żeby coś tu jeszcze opublikować. Może powinnam pomęczyć Tondę i rzucić ją na pastwę losu (znaczy Vegety)... A może nawet i nawiązać do kilku rzeczy z mangi DBS, bo trochę się tam wydarzyło w międzyczasie.

      Coś czuję, że najnowszy film przypieczętuje mój los. :D

      Usuń